W ubiegłym roku miałem podobną sytuację. Państwo młodzi zamówili mnie na ślub. Przychodzę - jest drugi fotograf, kamerzysta. Zapytałem się grzecznie o co chodzi? Pan młody spogladał na czubki swoich butów mamrotając przerosiny, panna młoda rozdziawiła japę. Z uśmiechem na ustach złożyłem życzenia i poszedłem do domu....Szok przeżyłem dopiero w nastepnym tygodniu gdy ta sama para zadzwoniła do mnie z pytaniem czy poprawiam zdjęcia....