okej nie ma sprawy, dzieki za polecenie tamrona 28-75, tez słyszałem ze to dobre szkło.
pozdrawiam
Wiem coś o tym, robiłem już sporo ślubów a ciągle mam wrażenie że z każdym kolejnym człowiek się jeszcze uczy. Jak sobie przypomne mój pierwszy występ w kościele, to skóra na plecach mi cierpnie. To cholernie wielkie wyzwanie.
Jak trafisz egzemplarz bez FF, bo będziesz zadowolony, czego serdecznie życzę.
R6, 5DIII, 24L, 35L, 50L, 85L, 135L, 16-35L, 24-70L, 70-200L, 100-400L, 580x2, 430 i inne graty
A ja polecam do ślubu canona 50 1.8 a jeszcze lepiej 1.4.
Uzasadnienie:
1. uniwersalność ogniskowej - zwłaszcza dla cropa (portret, duży plan, zbiorowe) z użyciem nożnego zooma wszystko
2.powyżej przysłaony 2-2,8 -jest za ciemno do kościoła, sal, mieszkania Młodych, nawet z mocną lampą
3. optycznie - są to świetne obiektywy - może najlepsze
4. cena (jakość elki - cena kita)
Proponowany canon 28-105 jest średniej jakości i ciemny, natomiast powszechnie zachwalany na tym forum tamron, jest dobry do przysłony 5,6 i tylko jak się trafi super egzemplarz.
Reasumując, wg mojej subiektywnej opinii TYLKO I WYŁĄCZNIE i bez potrzeby innych obiektywów - canon 50 mm.
pozdrawiam
Wystarczą, jeśli posiadasz korpus pełnoklatkowy (a najlepiej dwa). Natomiast autor posta ma 350D i blado to widzę.
Gdzieś kiedyś przeczytałem, że śluby najłatwiej i najwygodniej (co nie znaczy, ze najlepiej) robi się jasnym, trzykrotnym zoomem o zakresie ogniskowych zaczynających się od szerokiego kąta, a kończących krótkim tele portretowym.
Miałem też parę okazji sprawdzić to w praktyce i pokusiłbym się o stwierdzenie, że tego typu obiektyw jest czymś w rodzaju podstawowego narzędzia do uprawiania w/w rzemiosła.
Dla analogów i 5D takim szkłem jest niewątpliwie 24-70/2,8L; natomiast dla 350D może być problem.
Możliwe, że nadałby się Canon EF-S 17-55 f2,8 ze stabilizacją? Moze również Tamron czy Sigma o stałym świetle f/2,8 i zakresie ogniskowych około 17-50mm, ale wiem, że do jednego i drugiego masz zastrzeżenia.
Dobry egzemplarz da radę, tylko nie zapomnij dokupić sobie do niego jakiegoś kliszaka za 2-3 stówki (polecam EOS 50E), tak abyś nie miał wypaczonego przez cropa obrazu rzeczywistości .
350D z KITem weź ze sobą w charakterze back-up.
Ostatnio edytowane przez gwozdzt ; 19-01-2007 o 10:22
zapominacie, że każdy kto robi w ślubach kiedyś musiał zacząć, musiał mieć swój pierwszy raz. i na pewno dla nikogo nie było to łatwe. natomiast niektórzy z Was cwaniakują jakby się urodzili z darem od Boga robienia zdjęć na ślubach. dajcie chłopakowi spróbować, poradźcie a zweryfikują go Młodzi.
"jesli juz sie musisz uczyc na błedach... to najlepiej na błedach innych" mysle ze lepsza maksyma zyciowa od nauki na włąsnych błedach... pozwaza zaoszczedzic kupe kasy i nerwów![]()
bo pomimo momentami rzeczyiwscie mało przyjemnego tonu mozna odfiltrowac kupe cennych informacjipo cholere ma chłopak polec od razu za pierwszym razem..?
fotografuje ludzi, nie zwierzęta... nie jestem fotografem żywności
EOS Digital 17-200; f/1.4; f1.8; f/4; L; IS; Speedlite 580EX + Apple
Moje przemyślenia szklarniowe opisałem już wyżej. Muszę jednak przyznać, że jest to rozwiązanie bardzo trudne i trzeba do niego po prostu dorosnąć.
Oczywiście moje poglądy na ten temat ewoluowały z biegiem lat. Kiedyś na przykład uważałem, że tylko ekstremalne ogniskowe pozwolą na zachwyt klientów nad zjęciami. Totale na 17, portrety na 200-300 (jak ściany pozwalały). Nic bardziej głupiego.
gwozdzt pisał o 24-70 dla FF. To doskonaływybór jako podstawa, ale na pewno nie jako jedyne szkło. Jeśli nie możesz ubić doznań klienta jakością, to chociaż musisz znaleźć coś do portretów.
Później padło coś o 18-50 dla cropa. A co z głębią ostrości? Ogniskowe go nie wszystko. Żeby to szkło miało zastąpić wyżej wymieniony zestaw, mysiałoby idealnie pracować na f/2.8. A do tego dochodzą jeszcze wydłużone czasy naświetlania. W większości kościołów mam iso800 i czasy ok. 1/30s. 350d z tamronem zwyczajnie nie da rady.
DoMiNiQuE- ławki? W tym fachu trzeba omijać nie tylko ławki, ale i kamerzystę, "profi wójków z kameramy" i koniecznie kościelnego z tacą, który zdradliwie zaczaja się za plecami i może być słychać jak na niego wpadniesz. A i to nie zawsze wszystko, bo można się przejechać na luźnym wdywaniku, albo przypalić sobie na ołtarzu pasek o świecę.
No i mój popisowy numer: jakaś ciocia kiedyś prawie zemdlała, jak zobaczyła u mnie na białej koszuli ogromną krwawą plamę. Robiłem akurat przysięgę, na ołtarzu stały lilie. Miejsca było mało, więc się trochę wcisnąłem.. A lilie pięknie brudzą, udało mi się zrobić całą malowniczą plamę na boku. Na TYM boku i dokładnie w TYM miejscu.
mkwiek Nikt tu o niczym nie zapomina. Chyba jednak lepiej się uczyć z rad ludzi, którzy zrobili kilkaset ślubów, niż słuchać teoretycznych przemyśleń kogoś, kto był 3x i mu się coś wydaje..
Jarek