Czytając ten wątek nie wiem, czy śmiać się czy płakać... z opinii i komentarzy każdej ze stron - fotografowie kontra kamerzyści - a problem - moim skromnym zdaniem - leży głównie:
1. w braku wiedzy, sprzętu i jeszcze raz wiedzy jak z tego sprzętu korzystać.
2. braku kompromisu
3. braku jasnych zasad "na planie zdjęciowym"

ad1 - większość z nas nie zna do końca specyfiki pracy drugiej strony - np inna jest mobilność kamery/fotografa, inne zasady współpracy przy realizacjach wielokamerowych itd... i to doprowadza często do konfliktów, a przy znajomości warsztatu drugiej strony większość rzeczy można przewidzieć - pomijam tu milczeniem "fotografów" i "kamerzystów", którzy znaleźli się tam "przez pomyłkę" i są całkowicie nieprzewidywalni - ale to inny temat...
No i sprzęt... jest wiele rzeczy, które tą współpracę mogą znacznie ułatwić - statywy, dobra optyka itd...

ad2. Panie/Panowie - nie jesteśmy najważniejsi, nie jesteśmy tam sami! - Trzeba pamiętać - jeżeli ja go widzę (mam fotografa/kamerzystę) w wizjerze - to on mnie też widzi! A obie strony potrafią być równie śmieszne na zdjęciach/filmie. Mając wiedzę (ad1) kompromis można między sobą (wręcz należy) wypracować... bo zwykle nie ma określonych zasad przez zamawiającego (patrz ad3)

ad3. A to już problem bardziej "od strony klientów" i określenia co tak naprawdę jest dla nich ważniejsze - film czy fotografia - a co za tym idzie - kto może więcej...

Kończąc dodam, że znam warsztat obu stron i często kieruję zespołem filmowym i zdjęciowym na ślubach - decyduję o ustawieniu kamer, mikrofonów, omawiam plany zdjęciowe z operatorami kamer, by później już podczas samej uroczystości zwykle być fotografem - i tu muszę napisać tez jako fotograf: ekipa filmowa (która wie co robi i jest przewidywalna) ma ZAWSZE u mnie pierwszeństwo... i wcale nie oznacza to "konieczności" wykonania gorszych zdjęć... ja po prostu znam możliwości i ograniczenia produkcyjne każdej ze stron i wiem, że fotograf i tak jest w lepszej sytuacji niż operator.

PS1: Na ostatnim weselu, na którym byłem operatorem filmowym, na sali, "profesjonalna pani fotograf" po zachodzie słońca stwierdziła, że ma już za ciemno na sali i "poprosiła" o włączenie głównego oświetlenia parkietu... niszcząc w praktyce atmosferę miejsca - sala miała na tą uroczystość bardzo przyzwoite oświetlenie dyskotekowe wraz wytwornicą dymu... dodam tylko, że dla kamery były to warunki techniczne w pełni akceptowalne...

PS2: Coś co jest dla mnie szczytem wszystkiego u (niestety wielu) fotografów (wobec operatora nagrywającego przecież też dźwięk w terenie) - wiem, że migawkę musi być słychać... ale

...PO CO wam te PISKI i inne efekty dźwiękowe, które można przecież wyłączyć w menu aparatu a zwykle i tak dublują informację graficzną w wizjerze/LCD...?

...zapomniałem dodać - pytanie do tych co znają obsługę i konfigurację aparatu poprzez menu....