Mi się zawsze podobała taka analogia: aparat+obiektyw to nie jest kilka kilo zakupów, które się trzyma w ręku (lub rękach) i niesie do domu. To jest kilkulitrowa butelka wody, którą się trzyma w rękach wyciągniętych prosto do przodu. I w tym kontekście trzeba rozpatrywać różnice.
A konkretnie i z praktyki: 500/4IS mogę operować swobodnie przez cały dzień, właściwie nie wypuszczając go zbytnio z ręki. Ba, parę dni pod rządNatomiast co do 400/2.8 lub 600/4 - więcej bawiłem się tylko tym pierwszym, ale klasa wagowa ta sama. To są obiektywy (zakładając brak podpórki) do położenia na ziemii i podnoszenia tylko na kilkadziesiąt sekund/kilka minut, do oddania strzału. I to jest opinia właścicieli, nie moja.