Heja wszystkim :-)
Mam sobie taka zagwozdkę - problem możne jest i głupi i trywialny i mocno teoretyczny, nie wspominając o tym ze gra nie warta świeczki ale jakieś hobby trzeba mieć ;-)
No wiec tak: w jednej rece Canon 600 bez baterii ale za to z częściowo wypstrykanym filmem, w drugiej 2CR5. Trzymając te dwie rzeczy tak sobie siedzę i myślę - włożyć czy kombinować...
Osiągnąć chciałbym dwie rzeczy
a) działający aparat
b) nie zmarnować filmu
O ile cześć a jest stosunkowo prosta, bo wystarczy włożyć baterie, to co do b mam wątpliwości - stad tez pytanie: może ktoś wie co się dzieje po włożeniu baterii ? Gdybym nie był sobą, to bym to olał, włożył, niech się dzieje co się chce ale ja lubię kombinować :] i widzę możliwości:
1. Aparat zwinie film do rolki, włączy się
2. Aparat włączy się nie zwijając filmu do rolki ale resetując licznik zdjęć
3. Aparat włączy się, nie zwinie filmu oraz za pomocą szklanej kuli (lub tajnego akumulatorka podtrzymującego) wywróży ile zdjęć było zrobione
Jeżeli zrobi 1. to klapa, bo nie pamiętam ile zdjęć było zrobionych... jedynie mogę założyć ze ok 20 i przewinąć film na odpowiednie miejsce. Ew. można pomierzyć czas zwijania filmu. Lub jeszcze ew. znacie jakis sposób żeby oszacować na której klatce jesteśmy ? (rozwinąć i zmierzyć ? wydaje się mieć sens)
Jeżeli 2. to jest dobrze - do momentu kiedy się film skończy - czy Canony maja jakiś bezpiecznik zapobiegający zerwaniu filmu ?
Jeżeli 3. to... to raczej mało prawdopodobne.
No, to potrułem ;-) i mi lepiej :D
Wiec jak by ktoś wiedział co się dzieje z aparatem po włożeniu baterii, niech da znać :-)
Pozdro,
Pawel