Doskonale to podsumowałeś. Nie sprzęt czyni zawodowca.
Czasem profesjonaliści osiągają zdumiewające efekty na niezmiernie tanim sprzęcie a w ogóle to profesjonalista ma odpowiedni sprzęt na odpowiednie sytuacje. To nie jest fetysz tylko narzędzia pracy.
I pytania: które body czy szkło są NAJLEPSZE spotkają się tylko ze wzruszeniem ramion... Jedyna odpowiedź będzie brzmiała: "zależy do czego i zależy dla kogo".
Tak, 2.8IS oczywiście wypozyczę od Connsa. W tym zakresie ogniskowych i w tych zastosowaniach, to do głowy by mi nie przyszło nic innego niż białe słoiki z czerwonym paskiem. Żadne tam Sigmy...
To nie będzie boks zawodowy. Tutaj ludzie wciąż wierzą w ideę "szlachetnej szermierki na pięści" i działa mnóstwo lokalnych klubików, gdzie po pracy można komuś oklepać maskę lub samemu dostać oklep.Ponoć to zdrowe i zajmujące.
No i teraz właśnie mamy lokalne klubowe zawody. Walki bardziej prestiżowo/pokazowe a jednocześnie reklama lokalnego klubu i zbieranie funduszy (bo wejście za biletami). Byłem już na takiej imprezie, popijasz sobie drinki albo pyfko, pięknie rozebrane laseczki noszą wielkie flagi i obnoszą tablice z numerem rundy, zapowiadacz drze się do mikrofonu jak nawiedzony (Irlandczycy mają ogromne talenty sceniczne), bokserzy się tłuką, trenerzy z niesamowitą ekspresją wrzeszczą na półżywych zawodników, wachlując ich ręcznikami w narożnikach, wygląda to jak walka o pas Mistrza Świata a to tylko lokalne wiejskie zawody. W sumie raj dla fotografa i żałowałem, że nie miałem ze sobą aparatu ale ja tam byłem wówczas służbowo, ratować porozbijane łby.
A na początku walk na ringu lokalni raperzy dali tak niesamowity występ, że aż się wierzyć nie chciało, że to normalne chłopaki z sąsiedztwa a nie zawodowi muzycy. Irlandczycy uwielbiają wszelkie show, scena to ich żywioł.
No i to malutki kraj, więc bardzo łatwo z takiego wsiowego klubu trafić prostu do drużyny narodowej. Obecny irlandzki medalista olimpijski w boksie z Pekinu jest absolwentem szkoły mojego syna. Tutaj dystans pomiędzy dołem a szczytem jest bardzo niewielki. Wczoraj np. witałem się z irlandzkim premierem. U mnie we wsi osobiście wręczał nagrody uczniom!W Polsce to by zamknęli całą ulicę na okoliczność wizyty szefa rządu a goryle by mnie zabili gdybym wyciągnął łapę do premiera. A tutaj cała kawalkada Taoiseacha Briana Cowena (czyli pana Krowiaka
) miała raptem 2(!) samochody: premierowska czarna S-Klasa i błękitne BMW z ochroną. Całości pilowały 3 radiowozy, przy czym policjanci (też w liczbie trzech) beztrosko bajerowali sobie laski zamiast blokować komukolwiek dostęp do premiera.
I oczywiście nie miałem aparatu, bo po prostu przyjechałem po syna do szkoły i nadziałem się na wychodzącego już Cowena zupełnie przypadkiem.
Szlag by to. Miejscowe mamuśki oczywiście to wykorzystały i robiły sobie zdjęcia z premierem, jak z misiem na Krupówkach przy użyciu komórek.
I kto powie że aparat w komórce to zła rzecz?
Sorki za off "wiesz kto tą rękę ściskał" ale codziennie mi się to nie zdarza!![]()