miałem taką sytuację z 5d - 3 razy padał bezpiecznik, za każdym razem usterka była opisywana w karcie gwarancyjnej jako "awaria systemu zasilania".

ktoś podsunął mi "przepis", że po 3ciej naprawie mogę domagać się wymiany sprzętu na nowy i spróbowałem. wprawdzie rzecznik konsumenta podpowiadał mi, że takie rzeczy sa w gestii gwaranta i obowiązku nie ma, ale zawalczyć zawsze warto.

wpakowałem w ten system grube pieniądze, pracuję aparatem, pomyślałem - co do stracenia, dzwonię do canon PL, proszę z Panem, który się zajmuje reklamacjami. nawijam w czym rzecz, facet wydał się autentycznie poruszony, rozpływał się, jak to firma nie może sobie pozwolić na niezadowolenie profesjonalnych klientów, obiecał, że "osobiście coś z tym zrobi, zaopiniuje i sprawa jest do wygrania".

zgodnie z jego prośbą opisałem wsio w mailu. czekam - tydzień, dwa, nic. dzwonię na żytnią, bo stamtąd facet miał zamówić ekspertyzę "dla nas" i chciałem dostać kopię - żytnia mówi "nic takiego nie było zamawiane". dzwonię do faceta "ekspertyza zamówiona, czekamy, co zrobić" - pierwsze kłamstwo, pytanie: kiedy pan zamówił - "dwa tygodnie temu", drugie kłamstwo - dzwoniłem wtedy do niego, cały tydzień był na urlopie.

odczekałem jeszcze kilkanaście dni, posłałem kilka totalnie olanych maili. straciłem kilkadziesiąt złotych na telefoniczny ping-pong po firmie canon PL (dziwnie mojego nr nikt w gabinecie nie odbierał, ale próby dodzwonienia się z innego nr były skuteczne).

kiedy już udało mi się do dodzwonić, słyszałem jakieś niekonsekwentne matactwa, ewidentną nieprawdę, poplątane terminy. w końcu szalenie nieuprzejmie, wręcz chamsko i brutalnie facet kazał mi łagodnie mówiąc dać sobie spokój.

tak to wygląda w PL. tak jest traktowany klient, który zostawił w firmie gruby szmal, który dziesiątki razy rozpisywał się o zaletach marki, i który uwierzył, że choć tam będzie potraktowany jak człowiek.

czy w UK jest inaczej? oby.