Co do prawa polskiego to ZTCP z pracy w prasie to było tak, że jeśli na zdjęciu są rozpoznawalne przynajmniej 3 twarze i zdjęcie nie przedstawia fotografowanej osoby w "złym świetle" (chodzi tu raczej o celowe przeinaczanie faktów) to można publikować bez zgody. Jeśli tak nie jest to musi być zgoda bo osoba może sobie nie życzyć. Stąd nie ma problemu np. z publikacją zdjęć np. z ulicy gdzie w kadrze jest parę rozpoznawalnych twarzy.

A z tym przeinaczaniem faktów to była kiedyś głośna sprawa zdjęcia jakiejś nastolatki siedzącej na murku przy kościele i czytającej książkę. Gazeta wykorzystała to zdjęcie do artykułu o dilerach narkotyków i pech chciał, że ktoś znajomy tę dziewczynę na fotce rozpoznał (mimo, że była gdzieś z boku, jakimś drobnym elementem tego zdjęcia tak na prawdę i zupełnie przez przypadek się w kadrze znalazła)... był proces o zniesławienie i gazeta sprawę przegrała.

Mnie zdarza się robić zdjęcia z imprez w różnych klubach. Zdjęcia te później są prezentowane w galerii internetowej tego klubu. Staram się pamiętać o tej zasadzie 3 twarzy w kadrze i jest nieźle... ale czasem (np przy dniach kobiet) jest tak, że akcja rozgrywa się tylko z jedną osobą... a że jest to miejsce publiczne to też raczej nie ma większego problemu... choć zarzają się potem telefony z prośbami o usunięcie zdjęcia z galerii ("bo jak mąż zobaczy to...").

W kwestii zdjęć na ulicy (i nie tylko, bo praca fotoreportera wymaga często ingerencji w czyjeś życie bez pytania o pozwolenie, bez pozowania itd) to, tak jak parę osób już zauważyło, wg. mnie najważniejszą zasadą jest pewność siebie i tego co się robi.

Kiedyś miałem taki temat, że musiałem łazić wieczorem po miejskich ciemnych bramach i szukać "meneli" i innych życiowych wykolejeńców... łatwo nie było, ale już po chwili okazało się, że pół nocy to za mało, bo reakcją tych panów na zainteresowanie była chęć podzielenia się swoją historią od początków świata... więc gdybym miał ze sobą jeszcze jakiegoś pismaka to pewnie miał by też co robić... a tak ja najpierw robiłem parę fotek, a potem musiałem przeważnie wysłuchać jakiejś interesującej opowieści z życia...
po takich "akcjach" dość mocno zmienia się podejście do tematu.
Dla tego warto próbować

I jeszcze jeden przykład. Może mało fotograficzny, ale obrazujący to co dzieje się wokół nas a z czego często nie zdajemy sobie sprawy. Pewnego dnia musiałem pokazać "młodym" opiekunom z detox'u miasto. Była wtedy akcja wymiany strzykawek na czyste i igieł też chyba. Mniejsza z tym. Generalnie jak stanęliśmy na jednej z ulic w centrum miasta to się "młodzi" pytają "i co mają robić, jak rozpoznać do kogo podejść i zaproponować wymianę zużytej strzykawki na czystą, sterylną?"... a ja im mówię, że nie ma potrzeby szukać... wystarczy wyjąć te pudełka ze strzykawkami z torby... i... jak tylko to zrobili to nie mogli się w parę sekund opędzić. Nagle pojawiło się kilkadziesiąt!! osób. Jeden chce 100 inny 50 inny dwie 25.... a przecież nikogo "takiego" (czyli wyglądającego na potrzebującego czyli "biorącego") nie było widać gołym okiem w zasięgu wzroku. Miasto jest zupełnie inne niż nam się wydaje na pierwszy rzut oka.
Niestety by to pokazać to chyba trzeba być też po trochu socjologiem miasta