Byłem naocznym świadkiem tego zdarzenia: idąc ulicą z pewnym fotografem, o którym można powiedzieć że aparat przyrósł mu do ręki, oczywiście on fotografował wszystko co go zainteresowało. W pewnym momencie na ulicy trzech lekko wypitych młodzieńców raczy się piwkiem, aparat do oka i krótka seria. Oczywiście łby natychmiast nastrój bojowy i dawać go tu. Reszta działa się niemalże w marszu. Podszedł do nich uśmiech, cześć, pokaże Wam co zrobiłem, aparat mocno w dłoni i pokazał na wyświetlaczu te fotki z serii. Co prawda szliśmy wtedy w kilka osób, ale zanim my zdążyliśmy dojść to w zasadzie było po sprawie. A smakosze chcieli nawet pozować, ale tu ich spotkało zaskoczenie bo pozowanych nie bierzemy. Od momentu zorientowania się modeli że są fotografowani do spacyfikowania ich nastrojów upłynęło mniej niż 10 sekund. Fakt opisywany fotograf ma duże doświadczenie reporterskie zdobywane latami i pewnie jakoś to wpłynęło na jego umiejętności wychodzenia z takich sytuacji. Ale chyba właśnie chodzi o to aby traktować swoje fotografowanie jako rzecz naturalną niemalże jak oddychanie i nie chować się. Podejść do tematu.