To był pierwszy koncert na którym byłem z aparatem, a to oznacza, że duża część mojej pracy, mimo podstawowego przygotowania teoretycznego, odbywała się metodą prób i błędów. Jednak największą przeszkodą była... Publiczność. :-D Naprawdę trzeba było mocno napracować się łokciami, zapierać plecami i nogami, żeby podjąć próbę jako takiego kadrowania. Plecak i kurtka (w szatni zabrakło miejsca) też nie ułatwiały zadania. No dobrze, dosyć kombatanctwa. Każdemu początkującemu fotografikowi koncertowemu polecam bardziej kameralne imprezy, np. koncerty jazzowe. Najważniejsze, żeby można było się swobodnie poruszać po widowni, co pozwoli uniknąć kadrowania na jedno kopyto.Oczywiście wszystko to pod warunkiem możliwości wejścia z aparatem foto...