Zgadzam się co do psucia, ale ten co zaczyna to musi jakoś zwrócić na siebie uwagę klientów (to po pierwsze). Piszecie, że nie warto od 500 zł nawet wychodzić z domu... no cóż, może w większych miastach to ma sens... W mojej mieścinie jak przychodzi do negocjacji w sprawie zdjęć ślubnych to 500 zł dla niektórych to dużo (to po drugie). Dopiero kiedy wyjaśnię na czym ta praca polega to przełamują się, choć nie zawsze i wolą pozostać przy zdjęciach od wujka Franka robione jakimś "aparacikiem". Aby nie było niejasności - z każdą negocjacją staram się podnosić cenę za świadczoną usługę.
Pozdrawiam