Co do teatrów, to z doświadczenia powiem tyle:
-na próby prasowe nie ma większego problemu żeby wejść,
-na próby "zwykłe" to już zależy nie od działu pr/kontaktu z mediami czy nawet dyrektora teatru, a od REŻYSERA
Zanim się zainteresujesz fotografowaniem w teatrze, polecam przeczytać:
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/83080.html
W skrócie:
-trzeba być niewidzialnym i niesłyszalnym
-uzgodnić odpowiednio wcześniej z kimś kto ma władzę czyli np reżyserem, dyrektorem artystycznym etc...
Aby być bardziej poinformowanym i polecam 'dopisać się' na wszelkie listy mailingowe teatrów/urzędów/klubów itp. poza tym osoba podana jako nadawca newslettera zazwyczaj jest od kontaktu z mediami i podaje na koncu każdego emaila namiary na siebie...
Co zaś się tyczy legitymacji prasowej, to Ci ona za przeproszeniem g*** da
ja np częściej w moim mieście wchodzę po prostu "na mordę" lub na nazwisko -rozpoznawalność można wypracować nawet w przeciągu niecałego roku (można i szybciej jak podpadniesz ale wtedy to ratuje tylko przeprowadzka do innego miasta).
Praktycznie wszędzie obowiązują akredytacje i listy na wejściu. Szczególnie na koncertach, przedstawieniach, przyjazdach VIP'ów, imprezach masowych i innych zwanych ogólnie i potocznie kotletami. Są one po to, żeby nie wchodziły osoby które 'wydrukowały sobie w domu' legitymacje prasową. Pół biedy jak taki ktoś robi to żeby się wślizgnąć i po cichu nikomu nie wadząc zrobić kilka zdjęć, gorzej, jak trafiają się "torbacze" czy "gifciarze" którym robienie materiału nie w głowie, a tylko przeszkadzają i traktują to jako dobrą zabawę "bo i można się nażreć i za darmo wpuszczają i w ogóle są zajebiści znani ludzie".
Legitymacja się przydaje głównie, jeśli nie jedynie jedynie wtedy jak jest zupełny chaos i np podczas demonstracji/zamieszek gdzie nikt nie tworzy list, nie ma sposobu na ogarnięcie takiej ilości ludzi, czasem jak pokaże się "blachę" nie tylko odstąpią od bicia pałami, a są milsi, chętniej coś powiedzą...
Dobrym sposobem na pozyskanie akredytacji/legitymacji prasowej jest współpraca z lokalnymi mediami, lub np wspomnianym wcześniej wiadomosci24.pl.
Często jest to niestety "współpraca" na zasadzie "barteru" akredytacja za zdjęcia -cóż, żyjemy w takich czasach, że każdy by chciał zdjęcia za darmo... Ja jeśli już oddaję za darmo zdjęcia, to oddaję kilka, kilkanaście dobrych (nie najlepszych) zdjęć w wielkości/jakości/formacie nadającym się do zilustrowania artykułu czy 'celów dokumentacyjnych', a nie np druku, materiałów promocyjnych.
Na początek współpraca na takich zasadach to dobry sposób, bo masz możliwość szybkiej i lepszej nauki fotografowania różnych wydarzeń
Wspomniany wyżej serwis wiadomosci24.pl daje to czego nie dają mniejsze serwisy itp - budowanie świadomości społecznej Twojego nazwiska i znaną markę, która otwiera wiele ust i drzwi... Z tej okazji skorzystałem jak moje kontakty już nie wystarczały, np podczas wizyty Dalajlamy w Polsce w 2008r. Mimo, że oddałem zdjęcia 'za darmo' to i tak swoje (czyt możliwość wysłuchania ciekawego wykładu, w portfolio zdjęcie najśmieszniejszego z vipów których kiedykolwiek fotografowałem oraz jego autograf) z tego wyniosłem
ps. W naszym kraju bardzo łatwo, bardzo szybko i bardzo skutecznie można uzyskać wstęp/pomoc w sposób niezbyt etyczny czyli kogoś skorumpować...
Jeśli chodzi o jakiś opuszczony budynek to "flaszka/piwo dla ciecia" jest skuteczne. Rzecznika (a jeszcze lepiej sympatyczną Panią Rzeczniczkę prasową) można skorumpować zwykłym uśmiechem, pochlebstwem i np pomagając w czymś, czasem bombonierką, czekoladą. Finansowo korumpować nie próbowałem i nie zamierzam...