Trzeba by pogadać z Sergiuszem. On wydaje czasopismo, więc technicznie byłoby mu najłatwiej. Niemniej taki kalendarz musiałby sprzedać się w kilkuset egzemplarzach (albo kosztować pod stówkę) aby cała zabawa nie skończyła się dużym deficytem. Ponadto, gdyby teraz zabrać się za jego przygotowanie to do odbiorców trafiłby nie prędzej jak w drugiej połowie lutego, więc już trochę późno.
P.S. Ja w zasadzie też bym mógł, bo mam zarejestrowaną działalność wydawniczą i dostęp do szybkiej drukarni, po bardzo mocno koleżeńskim układzie, ale z wymienionych, oraz kilku innych, przyczyn niezbyt palę się do tego pomysłu.