Ale chyba już doszliśmy do wniosku, że celebryci sami pchają się przed obiektyw. Chcą tych gniotowych newsów, chcą być na topie. Ale godząc się na tego typu "współpracę" nie zdają sobie z początku sprawy, że stają się summa summarum celem zawsze i wszędzie a nie tylko, kiedy oni sami tego chcą (ci celebryci). Z tekstu Michalaka można właśnie wysnuć taki wniosek - na początku jest okey, dopiero później zaczynają się schody (albo i nie). Paparazzo wiedzą na co sobie mogą pozwolić, celebryci co mogą pokazać. Problem jest, kiedy pokazują to, czego nie chcą, a paparazzi to wyłapują. I dobrze.
Nie znam Frykowskiej ani Stuhra. Nie wiem czy ona/on jest inteligentny/a i czy się z nimi ktoś identyfikuje. Jakoś ciężko wyobrażam sobie nastolatkę, która chce się zidentyfikować z Frykowską.Frykowska [...] Stuhrem się nie zidentyfikuje, bo jest za inteligentny.
Chyba wyciągasz zbyt daleko idące wnioski giltoniel, bo wychodzi na to, że ten, co ogląda Frytkę nie jest inteligentny i nie ogląda Stuhra, bo jest za głupi...
Wychodzi na plus - celebryci chcą tych zdjęć, a jak nie chcą, to wiedzą, że bez nich z ich karierą może być gorzej. Więc chcą. Paparazzi też chcą tych zdjęć, bo na tym zarabiają. Odbiorcy też chcą tych zdjęć, bo zżera ich ciekawość - my chcemy oglądać, że Doda kupuje kartofle w warzywniaku, my chcemy wiedzieć, że Wałęsówna szlaja się pijana po imprezach, my chcemy! Sens jest taki, że te zdjęcie mają i muszą mieć rację bytu - "należą" się nam, odbiorcom, bo chcemy wiedzieć, widzieć, że taki a taki śpi z taką i takim.Zdjęcia paparazzi należą się - idąc tym tokiem myślenia - społeczeństwu
Kontroler/paparazzi wyłapuje tego bez biletu/gwiazdkę i wlepia mandat/robi zdjęcie.
I życie toczy się dalej.
Może są, czekają na "ten" moment.Zamieszczone przez himi