Mam pytanko małe dla osób w temacie:
Czy kombinacja 5d mkII + 50 1.4 usm jest najgorszą w kwestii skuteczności AF ze wszystkich z canona ?
Ogniskowa 50mm jest moją ulubioną ale gruby % lekko nietrafionych fot w KAŻDYCH warunkach doprowadza do szału. Wrzuciłem mikroregulacje +10 bo szkiełko nie potrafiło dojechać do nieskończoności, (na 50D miałem +9). Na 5d mkII jak trafi jest żyletka na 21mpx rawie nawet patrząc 1:1 ( @ f1.6 ).
Szkła 15 2.8 rybka, 20 2.8, 35 2.0, 85 1.8 - zwykle z mikroregulacją - nie mają takich problemów - rozumiem kwestię warunków, samego działania 5d mkII i sporadyczne pomyłki przy tych szkłach to norma i nic strasznego. Za to przy kombinacji 5d mkII + 50 1.4 usm jest niezła jazda - jeśli trafialność wypada na poziomie 50% to jest szał - i to w dobrych warunkach (trafione foto nie jest liczone jako ostre 1:1 tylko po prostu znośne z ostrością tam gdzie być powinna - nie można się tutaj onanizować).
Na 50D tez 50-tka miała kaprysy ale nie aż takie.
Zaznaczam że używam wyłącznie centralnego punktu AF.
Zaczynam się zastanawiać czy po prostu 50 1.4 usm tak ma i przy 5d mkII zwyczajnie nie jest i nie będzie kolorowo, czy to walnięta sztuka.
Kolejna sprawa jest taka że szkiełka wymagają zwykle dokładania kalibracji na + (wszystkie ..) więc jestem ciekaw jak to z kwestią poprawności AF w body wygląda.
Z racji tego że mikrokalibrację dla szkieł zrobiłem na 3-4 podejściach z podglądem fot na PC - może być ona niezbyt dokładna. Problem na każdym szkle polegał na tym, że nie potrafiło ono dojechać do nieskończoności co było widać już na skali na obiektywie a na fotach tym bardziej.
Jak już tutaj piszę to zapytam: czy 50 1.2 L ma lepszą powtarzalność i celność AF niż 50 1.4 USM - pomijając wszystkie inne kwestie z pozostałych parametrów z tych szkieł?