A ja dodam jeszcze tylko tyle ze teraz co kolwiek by sie nie zrobilo z fotografia w jakim kolwiek stadium jej powstawania jest dopuszczalne, robiac zdjecie - robimy je w formie cyfrowej czyli - 0,1. Wolajac z rawa dalej robimy w 0 i 1. PSujac je dalej dzialamy w 0 i 1. Wrzucajac na strone - dalej 0 i 1. Czyli caly proces to jedno i to samo, czy ja "narysuje" zdjecie pixel po pixelu patrzac na swiat czy zrobie zdjecie takie samo to nie wazne, sa tylko zera i jedynki i wszechogarniajaca pustka niby zycia... A jak bylo kiedys ? Zdjecie to bylo swiatlo ktore odznaczalo swoje pietno na kliszy, pozniej roznego rodzaju chemie, naswietlanie, maskowanie roznego typu rzeczami, filtry kolorowe, zyletki, reczne malowanie itp. Byla bardzo duza ingerencja w zdjecia i jakos nikt nie pytal czy bylo sztucznie "wyciagane w gore". Ale patrzac na te dwa przyklady, ktory jest mniej inwazyjny i blizszy procesowi powstawania zdjecia ? Dawne zdjecia z analoga ktore byly masakrowane najrozniejszymi maszynami tortur zeby wygladaly dobrze ? Czy dzisiejsze cyfrowe zdjecia ktore od poczatku do konca sa tylko zerami i jedynkami... Ta kwestie pozostawie wam