Czy fotografia to nie sztuka rozumnego kadrowania okoliczności? (aforyzm na rozgrzewkę) - Im dłużej o tym myślę tym bardziej przekonuję się do wymogów zdjęcia "surowego"...
Przyznacie, że poziom trudności rośnie, gdy postawimy wymóg, iż kadr ma być zrozumiały, intrygujący, spójny oraz kompozycyjnie i technicznie optymalny - i nadawać się do konkursu! - już w momencie dociskania spustu migawki???
Nawet mając do dyspozycji aparat o nieograniczonej rozdzielczości i rozpiętości tonalnej oraz optykę o pełnym kącie widzenia i nieograniczonej zdolności rozdzielczej, nie moglibyśmy opóźnić momentu kadrowania - a więc wykonania zdjęcia (wycinka sfery) - do czasu wyświetlenia zdjęcia w naszej cyfrowej ciemni. Przecież zostają jeszcze takie ważne zmienne jak chociażby punkt widzenia i moment... Zatem stawiając wymóg zaprezentowania zdjęcia surowego, czyli minimalnie modyfikowanego po naświetleniu w aparacie, cofamy się w procesie powstawania fotografii do momentu decydującego, pierwotnego, najbliższego autorowi i tego co ów dostrzegał poprzez pryzmat wizjera oraz znajomości możliwości własnego aparatu - a odcinamy go od dalszego wpływu innych narzędzi (innych autorów) jakimi mógłby się posłużyć i na przykład zatrzeć swoje braki warsztatowe na tym najważnijeszym etapie powstawania zdjęcia.
W ten sposób podnosimy znacznie stopień trudności dla fotografującego i uczestnika konkursu a ułatwiamy pracę jurorom i piszącym regulamin zachowując pozory równych szans. Kładziemy nacisk na umiejętność fotografowania aparatem (które wciąż produkowane są wg jakiś tam podobnych do siebie norm obrazu - zwłaszcza jpeg) a nie czymś innym co mogłoby nastąpić potem. Wydaje się, że troska o bezwzględną jakość zdjęcia spychana jest w ten sposób na drugi plan (bo przecież prawie każde zdjęcie można jeszcze jakoś poprawić) a ważniejszy staje się sam autor i jego umiejętności posługiwania się jakimś odrealnionym, hipotetycznie przeciętnym aparatem fotograficznym. Zdjęcie w konkursie jest więc tylko medium prezentującym autora. (W sumie to przecież i tak autor dostaje na końcu nagrodę a nie zdjęcie, któremu to pewnie zwisa... z narożnika... :P) Konkursy z "surowymi" wymogami to okazja do wyłonienia przede wszystkim nazwiska zdolnego fotografa a nie tytułu zdjęcia. W przypadku gdy sam obraz jest priorytetem, autor powinien i pozostaje w jego cieniu. Gdyby konkursy były anonimowe (pełna konspiracja nawet przy wysyłce nagród), fakt i sposób obróbki zdjęcia byłyby prawdopodobnie nieważny a liczyłby się sam "efekt" (czego chciałoby tak wielu).
Czyli im mniejsza swoboda obróbki zdjęcia tym większy nacisk na autorstwo i odwrotnie - im ważniejsza jakość samego zdjęcia, tym większa swoboda aranżacji i obróbki przy autorstwie zredukowanym prawie wyłącznie do praw i ceny a rzadziej do prestiżu nazwiska (że wspomnę np. stocki).
Niewątpliwie jest powód do większej chwały tak dla autora jak i zdjęcia, gdy oboje sprostają "surowym" ograniczeniom a jednak wyróżnią się w tej (pozornie) równej konkurencji. Dlatego jeszcze większym osiągnięciem jest (również dla jurorów!) zwyciężyć "surowym" zdjęciem w konkursie, gdzie nie ma ograniczeń co do obróbki i retuszu! - To tak jakby wygrać w zawodach pływackich bez płetw na nogach, podczas gdy inni ich używali w tym samym turnieju, a sędziowie mierzyli tylko czas pokonania dystansu, ślepi na wszystko inne... :rolleyes:
Jestem za utrudnianiem wszelkich konkursów, upraszczaniem zasad i nierozdawaniem nagród byle komu. To zawsze wychodzi wszystkim na korzyść. A jawna niesprawiedliwość to też utrudnienie. ;-)
A poza tym wszystko jest względne...![]()