Cóż, ostatnio dałem się porobić jednej zaprzyjaźnionej firmie.
Byłem na konferencji - wprawdzie nie jako fotograf, ale swoje już wiem, zawsze biorę sprzęt, robię relacje, a firmie o tym, że potrzebują zdjęć przypomina się po fakcie.
Na miejscu okazało się, że zamówili jakąś fotografkę. Po stylu pracy można było się spodziewać, że nie ma szans aby zrobiła choćby przyzwoite zdjęcia. No i nie myliłem się - po trzech tygodniach telefon, że pilnie potrzebują mojej fotorelacji, bo to za co zapłacili nadaje się do /dev/null. Przyjechałem, pokazałem zdjęcia (reakcja wręcz mega pozytywna), po czym poszli się naradzić z szefem w sprawie wynagrodzenia. Wyobraźcie sobie jak się poczułem, jak po paru dniach Życzliwy dał mi cynk, że tamtej lasce zapłacili 2x więcej...