Porównanie, jak dla mnie, nieco naciągane i nie do końca trafne. Jest tu jednak pewna różnica. Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego tak się skupiasz na obronie praw prowokatora, a nie uznajesz praw osób, które nie mają życzenia być fotografowane. Wiem, że przegięcie w drugą stronę też może prowadzić do sytuacji kuriozalnej typu: nie zrobisz zdjęcia pałacu kultury, bo ja stoję w oknie na ostatnim piętrze. Wszędzie muszą być jakieś granice i niestety nie wszystko da się opisać paragrafami. Osoby, które te granice przekraczają same stawiają się poza prawem i jakakolwiek ochrona, moim zdaniem, im nie przysługuje.