Trochę offtopiciem polecimy.

Kobieta złożyła reklamacje z tytułu gwarancji (danej przez producenta) za moim pośrednictwem. Nie wnikam czy świadomie czy nie, nie ma to tu znaczenia. Przekazałem te dokumenty (reklamację, kartę gwarancyjną i kopię dowodu zakupu) do gwaranta, o czym powiadomiłem klienta (choć nie musiałem). Po ponad miesiącu kobieta wsiadła na mnie, że nie udzieliłem jej odpowiedzi. Szukała pomocy w IH. Zadzwoniła więc kobieta z IH i zaczęła mi wmawiać, że to ja - SPRZEDAWCA - mam obowiązek udzielić odpowiedzi na tą reklamację. Na nic było tłumaczenie, że to nie ja jestem gwarantem, tylko firma X i to tam powinne być kierowane pytania. Skończyłem brutalnie rozmowę i napisałem co myślę o poziomie ich wiedzy na temat postępowań reklamacyjnych. Załączyłem też całą dokumentację (na szczęście miałem każdy krok na papierze). Po lekturze chyba do kobiety z IH dotarło, że nie miała racji.

W sumie byłem w stanie to załatwić w miarę szybko i bezboleśnie dla klienta. Ale jak klient wyskoczył do mnie z grubej rury to miałem to gdzieś.