Małe odświeżenie.
Kryzys chyba jest i to poważny. Ale po kolei.
W nowym roku zebrałem się na kupno Canona 24-70 f/2.8 L USM. Pierwszy telefon do znajomego sklepikarza i od razu zimny prysznic. Obiektywów nie ma w hurtowniach i nie wiadomo kiedy będą. Jak się pojawią to cena skoczy o 20%.
Ok, zatem telefon gdzie indziej. Nie ma i nie będzie. Telefony do 15-20 sklepów internetowych jakie wywaliło Ceneo i Skąpiec. Nigdzie nie ma. Euro RTV AGD - nie ma.
Berlin? Około 1200 € za sztukę. Razy 4,25... Ups, sorry Hans. Nie kupuję, będę dalej robił mydlaną Sigmą.
Zadzwoniłem do przedostatniego sklepu (Poznań): "Mamy ale musi się Pan szybko decydować, bo został tylko jeden czy dwa. Za kilka dni pewnie już nie będzie". Uwierzyłem że nie będzie bo idą jak ciepłe bułeczki. Cena? 4500 zł. Paskudna cena, w akcie desperacji zaklepałem sobie i postanowiłem sprawdzić w ostatnim sklepie, wygrzebanym gdzieś z czeluści internetu. A tam? "Jest, mamy na półce. Odłożyć na bok? Nie ma sprawy. Czekamy na Pana." No i kupiony za 4100 zł w Gorzowie.
Nie ma kryzysu? Jest, bo obiektywy podrożeją o 20%, wkrótce zamiast zapłacić 4000 zł zapłaci się 5000 zł. Z aparatami nigdy tak nie będzie bo to elektronika, a ta się ciągle rozwija.