Panowie,

szkoda czasu na biadolenie o tym czy kryzys jest, czy go nie ma, czy ile oliwy do ognia dolewają media. Fakt, że ja odczuwam silne sprzężenie zwrotne między stanem gospodarki a tym, co piszą w gazetach, ale nie chcę ciągnąć tego tematu, każdy może mieć swoje zdanie.

Dobrych kilka lat temu podjąłem decyzję, że w swoim mieszkaniu nie będę miał telewizji (wtedy z uwagi na brak czasu, którego i tak zawsze mało na robienie zdjęć) i muszę przyznać, że skutek jest pozytywny. Dziś widzę mniejszy wpływ mediów na moje życie. Jak spotykam się ze znajomymi, niektórzy biadolą i telepią się ze strachu przed kryzysem, a ja jestem wyluzowany. Tak jest chyba zdrowiej. Po co stresować się na zapas?

Pozdrowienia i miłego dnia