Witam. Na początku proszę o poważne potraktowanie tematu, więc jeżeli po przeczytaniu tekstu masz ochotę napisać "schowaj aparat do szafy" itp. to lepiej nie pisz nic.
Robię fotki zawodowo już jakiś rok - okolicznościowo - reporterka na imprezach. Do tej pory używałem mojego 10D z lampą Hanimmexa TZ2 i całkiem dobrze ten zestaw sobie radził. Znając mozliwości swojego sprzętu... jego wady i zalety można z niego wycisnąć co się da i tak też robiłem. W pewnym momencie zabrakło mi mocy... po krótkiej analizie dostępnego sprzętu wybrałem 430ex która na moje potrzeby miała wystarczyć. Nabyłem ową i tu zaczęły się schody...
Owszem lampeczka fajna, mocy jak dla mnie ma dosyć, ale mam problemy z prawidłowym doświetlaniem fotek. wychodzę z załozenia ze to nie mój canon bo do tej pory nie musiałem poprawiać rawów o wiecej niź 1/2EV a teraz owe wymagają czasem korekty o 1EV i wiecej. Nie muszę chyba mówić jaki wychodzi syf, stąd moje zdenerwowanie. Generalnie robię na ISO400 f8 a czasy dopasowuje do tego co chce wyłowić z tła - często czas 1/8-1/125 (full manual). Przy fotach horyzontalnych lampa skierowana jest pionowo w górę z lekkim pochyłem do przodu i ma zamontowaną karteczkę białą(dość dużą). W pionowych już trochę kombinuję, ale tak by ładnie oświetlić scenę (palnik w górę) ale też z kartką. Z poprzednia lampą wszystko grało. Miała 3 ustawienia zakresu mocy automatyki. Jechałem cały czas na średnim i było dobrze, ale do rzeczy!
1) impreza: pomieszczenie bardzo ciemne. sufit czarny. znikome oświetlenie wiec nie bawiłem się nawet w zakładanie żelika na palnik... niech sobie bedzie czerwone oświetlenie.
lampa: przy zmianie położenia palnika (pion/poziom lub poziom/pion, przy czym cały czas skierowany palnik w górę) pierwsze foty są prześwietlone i to o 1,5EV. potem jest lepiej. czy to normalne? Nigdy wcześniej nie bawiłem się ttlem. Generalnie lampa nie doświetla o 1/2-1 EV. Po wprowadzeniu korekty w lampie (już nawet o +1/3) 430ex totalnie wypala fotki. Tak źle i tak niedobrze. Pewnie robie coś źle, tylko co?
2) Wczoraj robiłem pierwsze wesele (dla znajomej) i fotki są do odratowania, ale na powtórzenie takiej sytuacji nie mogę sobie pozwolić. Te reporterskie jeszcze jako tako - tam palnik skierowany był z dyfuzorem bezpośrenio w scenę fotografowaną. Problem przy palniku w górę i kartce powtarza się z lampą 550EX którą pożyczyłem, z taką różnicą że nie robiłem korekty w lampie wiec nie wiem jak na to by zareagowała (czyli palnik w górę + kartka = niedoswietlenie scen... wszystkich po kolei jak leci). Sądzę ze moze być to przyczyna stosowania czasów dłuższych niż zalecany do synchronizacji. Zdażyło mi się wręcz że lampa w ogóle nie błysnęła. Ratowałem się wówczas manualnym... ale to kurcze trwa.
Prawdziwy problem zaczął się przy używaniu 2 lamp na raz i myślę ze jak ktoś mi to sensownie roztłumaczy to załapię w czym leży cały problem w używaniu mojego nowego sprzetu.
ISO400-800 f5,6 t=1/20-1/25 (pomiar matrycowy z preselekcją przysłony lub manual) pomieszczenie jasne, obie lampy widzą się i błyskają. ta na aparacie palnikiem w górę + kartka =odbicie od sufitu tego co nie odbiło się od kartki. druga lampa ustawiona gdzieś w pomieszczeniu na doświetlanie tła żeby dziur nie było czarnych. zdażały sie foty dobre, ale generalnie foty niedoswietlone nawet o 1,5EV. Zauważyłem tendencje że lampa na aparacie błyskała minimalnie (nie, nei był wyłączony błysk) a slave 430ex błyskał dość mocno. w momencie kiedy slave był w zasiegu "widzenia" obiektywu (miał wpływ na pomiar) zdjecia nadawały sie na smietnik, bo jedyny jasny fragment to uchwycony palnik lampy. Co u cholery robie źle? Pomóżcie!!! Bywały momenty gdy lampa była widoczna na zdjęciu i mam zarejestrowany ładny błysk. Zdażało sie też tak że w serii kilku zdjeć w tej samej "scenerii" lampa raz błyskała, raz nie, a raz jakby ni ebyła zdecydowana. Sprawdzałem wczesniej w domu - problemów z odświerzaniem mocy błysku nie ma, wiec tom odpada.
Błagam pomóżcie... z góry dziekuje za poswiecony mi czas, w celu przeczytania mojej chaotycznej wypowiedzi!