To dziwne bo ten IŁ 2 był chyba jednym z najliczniej produkowanych wojskowych samolotów na świecie. Ale zapewne był projektowany na Łubiance gdzie przeniesiono razem z Iliuszynem jego biuro konstruktorskie nie był zbyt udaną konstrukcją. Ponoć strasznie się sypał od nowości i był równie awaryjny co nieskuteczny w trafianiu w cokolwiek. Ale w masie robił sporo huku rakietami i przeciwnik robił w gacie podobnie jak słyszał Katiusze. Ta ekspozycja pod Muzeum Wojska Polskiego to było miejsce niedzielnych spacerów z moim tatą. Mój podziw wzbudzał zaparkowany w dole IŁ 28. Wianki to ja pamiętam od strony waty cukrowej i wody z sokiem z saturatora, obwarzanki i smak pańskiej skórki. Te samoloty też mi jakoś utkwiły w pamięci. Wisła wtedy była nieuregulowana a tamtędy wypadała w linii prawie prostej moja droga do szkoły. Zbieraliśmy na śmietniku butelki ( oczywiście o ile nie ubiegł nas cieć ) wrzucaliśmy do Wisły i rzucaliśmy w nie kamieniami. Zabawa była lepsza od puszczania kaczek. Ile razy zamiast kamienia podniosłem z ziemi pocisk karabinowy albo kawałek odłamka to nikt tego nie policzy. A raz to zrobili nam festyn pod mostem Poniatowskiego. Przywieźli parę T 34 i przy pomocy tektury przerobili na Tygrysy. Nawieźli gruzu i zrobili Powstanie Warszawskie jako żywe. Do tego był desant w łodziach na Wiśle i nisko latające samoloty. Huk petard w wodzie i latające ryby. Ale było używanie.