Do tego saletra potasowa pomieszana z cukrem albo pokruszona piłeczka od pingponga w pudełku po zapałkach i kopeć był jak ta lala. Nieopodal była jakaś fabryka wytwórni filmowej i jak ją rozbierali to zostawili całe mnóstwo klisz na podłożu niebezpiecznym. Genialnie się paliło. Fabryka szklanych rurek była miejscowym dostawcą broni gdzie amunicją była jarzębina a jak jej zabrakło to takie granatowe coś. Jak do tego doliczyć fabrykę tikitiki...