Jeżeli nie używasz sprzętu w ekstremalnych warunkach, to wystarczy raz na jakiś czas przedmuchać go wewnątrz i w zakamarkach z kurzu i innych paprochów a na koniec zewnętrzne części przetrzeć miękką ściereczką.
Jeśli pracujesz w nieprzyjaznych dla sprzętu warunkach (bardzo duże zapylenie, wysoka wilgotność, szkodliwe opary, itp.) to lepiej zafundować sobie "głębszy", fachowy przegląd po zakończeniu roboty.
Pamiętać należy, że niekorzystne warunki, to nie tylko tropiki czy cementownia! Kumpel załatwił EOSa 1, focąc cały dzień w kopalni soli (naprawa kosztowała połowę wartości sprzętu, bo korozja dopadła metalowe styki w elektronice i parę innych elementów).
Podstawą jest filtr ochronny na obiektywie, który dużo łatwiej wyczyścić niż szkło obiektywu, a do tego łatwiej go wymienić (w miarę potrzeby) na nowy (koszt do kilkuset złotych) niż wymieniać obiektyw (koszt np. kilku tysięcy złotych),
a to, że zabryzga się błotem, czy napluje w niego zakuwany właśnie w kajdanki żul, zawsze zdarzyć się może.
Nawet na spokojnych imprezkach niespodzianki czekają - kiedyś pewna dama chlusnęła mi drinkiem prosto w sprzęt, bo... bo cholera wie co...? miała taki kaprys albo trudny dzień...
Gdyby nie filtr, obiektyw byłby pewnie do wyrzucenia, bo chyba nie uratowałbym szkła skąpanego w mazi alkoholowo-cukrowo-owocowej...
a tak miałem tylko czyszczenie zewnętrznych elementów obiektywu i body.