Kilka miesięcy temu zamieniłam swojego 40d na 50d.
Nie żałuję. Jakoś nie widzę różnic na "minus". 50d to kawał dobrego sprzętu.

Ale jeszcze wcześniej miałam Nikona D300. Wkurzał mnie ze względu na kolory i inne takie. W każdym razie tęsknię za jego autofocusem. Pomijam, że ma 51 pól, a nie 9 jak Canon, ale nie potrafię przyzwyczaić sie do ich układu w 50-tce. Ten romb mi nie odpowiada. Ciągle ucinam ludziom czubki głów na zdjęciach i za nic na świecie nie mogę się tego oduczyć .
Poza tym jest jeszcze jedna kwestia. Robiąc zdjęcia w trybie AV, nie mogę się przyzwyczaić do przycisku, którym blokuje sie pomiar światła. W Nikonie można było ustawić, że blokada pomiaru działała tak samo (i równocześnie) jak blokada ostrości - czyli po naciśnięciu spustu do połowy. Może głupstwo, ale robienie zdjęć szybko poruszajacemu sie dziecku Nikonem było po prostu łatwiejsze i często, z przyjemnością korzystałam tam z pomiaru punktowego. W canonie ciągle muszę nieco rozjaśniać zdjęcia w ps.

Tych dwóch rzeczy brakuje mi w 50d. Miałabym aparat idealny .