Nie wiem czy było:
http://krakow.mynight.pl/forum_topic,64.html
5DmkI, C85f1.2L|580 EXII|
Witam
słuchajcie ile może kosztować kalibracja 70-200 2,8 IS w BERLINIE?
Wiara w markę
To teraz już na spokojnie opiszę swoją piątkową "przygodę" z serwisem Canona na Żytniej czyli z firmą C.S.I. FOTO i VIDEO ... Jako człowiek ufający światowym markom (a do takich marek zaliczam Canona) nie bacząc na internetowe opinie o tym żałosnym serwisie w Polsce i ignorując opinie moich kolegów, którzy mówili żeby zrobić to samemu postanowiłem oddać do czyszczenia matrycy swojego 5D ... powiecie: naiwniak ...
Dobre złego początki
Ponieważ mieszkam w Radomiu, a chciałem załatwić temat w ciągu jednego dnia, więc zadzwoniłem w poniedziałek na Żytnią i umówiłem się że przyjadę w piątek rano o 9.00 i że jeszcze w piątek odbiorę wyczyszczony aparat .... byłem dobrej myśli ... przecież autoryzowany serwis to autoryzowany serwis ... załatwią mnie w jeden dzień przecież ... dobra nasza.
Przecież możesz zrobić to sam ...
Dzień przed wyjazdem mieliśmy akurat spotkanie fotograficzne z okazji 3 lecia Studia Avalon w Radomiu i moi koledzy jak sie dowiedzieli, że zamierzam jechać czyścić matrycę to postukali się w głowy i radzili, żebym sam te matrycę wyczyścił ... no ale ja przecież wierzę markom .... a Canon to marka kufa .... więc w piątek oczywiście o 9.00 rano byłem na Żytniej. Co więcej wybrał się ze mną kumpel z 20D, który też postanowił przeczyścić matrycę w serwisie.
Żytnia piątek 9 rano
Wejście do serwisu, pokonanie kilkunastu schodków, dwie osoby obsłużone przed nami i wreszcie siadam przy ladzie. Miła Pani oczywiście przyjmuje mi 5D zgodnie z wcześniejszym telefonicznym ustaleniem do czyszczenia. Co więcej przyjmuje również 20D kolegi, który nie był umówiony i podczepił się pod moje zlecenieOdbiór aparatu niestety dopiero o 16.00. Już sobie wyobrażam te korki w jakich będę wracał w piątek do Radomia o tej porze a przecież dzisiaj zaczynają się ferie dla mazowsza - będzie sajgon na drodze ... no ale przecież jutro (w sobotę) mam ważną sesję i chciał bym mieć te matrycę wreszcie czystą, po to tu przyjechałem ...
... technik powiedział że migawka jest zepsuta ...
Oddawszy nasze body do czyszczenia poprosiłem panią za ladą w serwisie o jeszcze jedną rzecz - aby serwis sprawdził mi "przebieg" mojego drugiego body - 10D. Pani grzecznie wzięła aparat i wyszła na zaplecze. Po pewnym czasie wróciła i powiedziała mniej więcej w te słowa: "Przebieg aparatu wynosi niecałe 42 tysiące, i wszystko było by ok, ale technik powiedział, że migawka jest zepsuta i nie działa tym aparacie" .... Zamarłem ... Szybko myślę - co jest ? Przed oddaniem jej w ręce tej uroczej blondynki migawka działała (sprawdzałem aparat poprzedniego dnia) a teraz nie działa ?? Wziąłem aparat do rąk ... to było body bez założonego obiektywu z deklem ochronnym tylko, zdjąłem dekiel, włączyłem zasilanie i kilka razy nacisnąłem migawkę .... moje 10D działało jak zawsze, na wyświetlaczu pojawiły się białe klatki (normalnie naświetlone klatki) .... pojawiło się w mojej głowie pytanie - dlaczego technik autoryzowanego serwisu Canona w Polsce powiedział że migawka w moim 10D nie działa? Wyartykułowałem to pytanie do pani za ladą, mówiąc, że według mnie to ta migawka działa, ale być może technik podłączył body do jakiejś profesjonalnej aparatury i wykrył coś ... jakiś błąd ... jakąś usterkę o której nie wiem ? I poprosiłem panią żeby poprosiła tutaj tego technika, bo według mnie migawka jest sprawna i proszę o wyjaśnienie dlaczego dostałem informację że jest zepsuta.
... technik powiedział że zrobił zdjęcie aparatem i że klatka byłą czarna i dlatego powiedział, że klatka byłą zepsuta ...
Pani zza lady zniknęła za magicznymi drzwiami po czym za chwilę wróciła i powiedziała, że technik powiedział, że on zrobił zdjęcie tym aparatem i że klatka byłą czarna i dlatego powiedział, że migawka jest zepsuta ... Słowa które przeszły mi przez głowę w tym momencie nie zacytuję tutaj bo na pewno wycięły by je automatyczne filtry przeciw wulgaryzmom. Popatrzyłem na panią która przyniosła mi tą "profesjonalną" informację od technika profesjonalnego serwisu Canon Polska i jedyne co mi przyszło do głowy w tym momencie to zapytać się przez zaciśnięte zęby że mam nadzieję, że to nie ten sam technik będzie czyścił moje body. Pani powiedziała, że body czyści kto inny .... Odetchnąłem z widoczną ulgą ... ale wewnętrznie byłem już mocno rozdrażniony i pełen wątpliwości czy zrobiłem dobrze oddając 5D do czyszczenia .... wyszliśmy z kumplem serwisu.
Czy Polska to kraj trzeciego świata?
Wyszliśmy z serwisu Canona i wtedy dopiero dałem upust mojemu stanowi psychicznemu w który wprowadziła mnie ta cała sytuacja. Byłem zdumiony, zażenowany i całkowicie zdezorientowany ... to ma być ta MARKA, marka której ufam? Jak to możliwe, że w XXI wieku, a autoryzowanym serwisie marki globalnej jaką jest Canon można zostać potraktowanym w podobny sposób. Dostać informację o tym, że sprzęt jest uszkodzony kiedy nie jest uszkodzony. Nie zostałem nawet przeproszony za tą pomyłkę, tylko po prostu dostałem informację, że widocznie technik się pomylił (nie padło słowo przepraszam) a brzmiało to raczej jak "pocałuj nas pan w rzyć". ... bo technik zrobił zdjęcie i klatka była czarna ... więc klient dostaje krytyczną informnację że migawka jest uszkodzona ... do @#$!#@! nędzy ale o co chodzi? Czy Polska to jakiś kraj trzeciego świata w którym można klienta potraktowaćw ten sposób? Albo może technicy Canona uważają że my klienci (dzięki którym te ćwoki mają co żryć) jesteśmy jacyś upośledzeni umysłowo? Może Canon Polska nie wie co siędzieje w C.S.I. FOTO i VIDEO ?? Czy ktoś kontroluje procedury, czy ktoś kontroluje te firmę i tych "profesjonalnych techników" ?? I ciągle w mojej głowie wracało pytanie .... jak ? jakim prawem mogłem dostać oficjalną informację że mam zepsutą migawkę ... kiedy ona nie byłą zepsuta .... do tej pory tego nie rozumiem, i pewnie już nigdy nie zrozumiem. Ale to jeszcze nie wszystko co stało się w piątek w polskim serwisie Canona firmie C.S.I. FOTO i VIDEO na Żytniej w Warszawie...
Program weryfikujący napisał "PASS"
O godzinie 15.30 dostałem SMS z serwisu Canona, że aparaty są do odebrania po czyszczeniu .... w sumie to akurat już byłem w drodze do nich, no ale tak czy siak - taka multimedialna informacja miła rzecz. Pomyślałem sobie przez chwilę o nich dość ciepło. Z powrotem na żytnią dotarliśmy na dokładnie 16-tą. Nastąpiła procedura niełatwego parkowania w okolicy i kiedy wreszcie się udało biegiem po aparaty. W serwisie za ladą zamiast sympatycznej blondynki siedział smutny szatyn. Przekazałem kwity a smutny szatyn wyszedł na zaplecze i po chwili wrócił z naszymi body. Poprosiłem o wystawienie faktury za usługę i wypłaciłem gotówkę (czyszczenie 5D - 122 zł, czyszczenie 20D kolegi - 61 zł). Po chwili przyszło mi do głowy, żeby szybko zrobić mały test i zobaczyć czy matryca jest na pewno wyczyszczona. Założyłem na 5D obiektyw i na przesłonie 22 zrobiłem fotę ściany serwisu, po czym zacząłem oglądać w największym powiększeniu klatkę na ekranie aparatu ... Przewijam, przewijam, przewijam i nagle bach - widzę plamy które pamiętam, że były przed czyszczeniem. Te same plamy które były - są tam nadal. Patrzę dalej - szczególnie na brzegach matrycy - paprochy są i mają się całkiem dobrze ... pojawia się w głowie kolejne pytanie - Co to #$$%#@! jest? Znajduję na wyświetlaczu miejsce w którym elegancko widać na jednym ekranie trzy wielkie plamy od paprochów i pytam: "Czy to jest wyczyszczona matryca?" Smutny pan za ladą wydaje się nie poruszony i mówi, że mają w komputerze klatkę zrobioną aparatem po czyszczeniu i pokazuje mi ją w powiększeniu. Oczywiście jakimś dziwnym trafem jeździ po górnej części klatki, która nawet przed czyszczeniem była czysta i nie dojeżdża do brzegów matrycy. Kiedy proszę smutnego pana, żeby pojechał jednak bardzie w dół na podglądzie ... nagle na monitorze komputera wychodzi cała naga, plamkowana prawda o czyszczeniu matrycy .... Większość zanieczyszczeń, które na niej były przed czyszczeniem są tam nadal. Smutny pan ze stoickim spokojem pokazuje mi na ekranie monitora napis PASS i tłumaczy, że skoro program weryfikujący klatki po czyszczeniu matrycy napisał słowo "PASS", to znaczy że matryca wg niego jest czysta. Zaczynam się czuć jak bym był w jakiejś kreskówce. Jeszcze raz pokazuję gościowi plamy na wyświetlaczu aparatu, plamy na zdjęciu w komputerze a on powtarza, że program weryfikujący po czyszczeniu matrycy uznał, że jest czysta i bez emocji zaczyna się zajmować czymś tam ... Wzbiera we mnie frustracja .... poranna przygoda z "zepsutą migawką" a teraz to ... Proszę w takim razie smutnego pana za ladą, żeby mi pokazał zdjęcie sprzed czyszczenia matrycy - ponieważ mam podejrzenie, że w takim układzie matryca nie powinna być w ogóle czyszczona i że jestem pewien, że program pokaże również PASS na zdjęciu sprzed czyszczenia. Pan stwierdza, że przed czyszczeniem zdjęcie nie jest robione - tylko po czyszczeniu. Zastanawiam się czy mam się śmiać czy płakać ... Czuję bezsilność ... I wściekłość. Jednocześnie wiem, że wściekłość na nic się nie zda w tym momencie i że jedyne co teraz mogę zrobić to wyjść z tego paranoicznego miejsca jak z jakiejś psychodelicznej kreskówki i działać później ... Droga z Warszawy do Radomia w piątek po południu w pierwszy dzień ferii zimowych mazowsza i w dzień moich żenujących doświadczeń z jedynym w Polsce autoryzowanym serwisem marki Canon - C.S.I. FOTO i VIDEO była dłuuuuga i pełna złych myśli
O złudnej wierze w markę Canon
Wszystko to co się stało w firmie C.S.I. FOTO i VIDEO to szczera prawda. Mam na to świadka, fakturę za usługę i zdjęcia z plamami ... I teraz wiem tylko jedno - w Polsce marka Canon nie jest żadną marką. Przekonałem się o tym empirycznie i na własnej rzyci niestety. To że straciłem czas i pieniądze to pikuś. Gorsze jest to, że żenująca jakość usługi tego serwisu, próba oszukania mnie o uszkodzeniu migawki i uczucie bezradności którego tam doznałem przy odbiorze "wyczyszczonej matrycy" spowodowały, że poczułem się jak jakiś obywatel trzeciej kategorii. Jak to jest możliwe, że jedyny w Polsce serwis marki Canon może udzielać informacji o uszkodzonej migawce "na oko", a usługa czyszczenia matrycy polega na wrzuceniu pliku do programu analizującego i oddaniu klientowi brudnej matrycy. Ja nie pojechałem do profesjonalnego serwisu Canona po to żeby się dowiedzieć, że program uznał że matryca jest czysta, ale po to, żeby wyczyścić matrycę! Nie rozumiem tego wszystkiego i nie zamierzam rozumieć. I mam pełną świadomość, że nie zmienię już tego co się stało, ale postanowiłem aktywnie włączyć w zmianę tego co może będzie. Mam taki zamiar, żeby ta informacja dotarła do jak największej ilości osób. W Polsce i poza nią. Może to nie zmieni nic, a może wreszcie ktoś w Canonie Europe lub Japan (bo w Canon Polska już nie wierzę ani trochę) coś zrobi i się zainteresuje tymi praktykami polskiego serwisu Canona. A wszystkie osoby, które miały by potrzebę skorzystać z ich usług stanowczo zachęcam do zastanowienia się nad tym z dziesięć razy i rozważenia opcji wysyłki sprzętu do serwisu w Niemczech.
Baldi, qwa... czy ktoś się w końcu za nich weżmie...?? Ja miałem po którejs wizycie FF, a pan technik wysyłając mi poruszone foty jedzącego jego kolegi (1/125s) wciska że tu jest ewidentny BF i jak mu to udowodnić (nie wpadłem na pomysł by je tu pokazać)...Płakać się chce. Mam w 5D minimalny FF i trochę mnie to wkurza zwłaszcza na pelnych dziurach, ale boję się, że po wizycie na Żytniej będzie jeszcze gorzej wiec zwlekam...
huuuhhh dlugosc posta odzwierciela twoje frustracje...
podziwiam Twoje poczucie spokoju i cierpliwosc...respect
ja bym chyba zalozyl temu Panu monitor na glowe, robiac z niego helm virtual reality...
a tak serio, to podzielam Twoje zdanie co do tego serwisu... zenada
ktos pisal na tym forum o liscie do Canon Europe odnosnie jakosci "zytniej"... moze w ten sposob cos zalatwisz dla potomnych.
powodzenia
Twoj obraz swiata jest mocno wyidealizowany![]()
U mnie w skrocie tak to wygladalo:
1. Wysylam aparat do serwisu, niektore fotki w rawie sa uszkodzone (sa nieczytelne lub pokazuje sie np pol zdjecia).
2. Mijaja 2 tygodnie, aparat wraca do mnie i pisze ze nie stwierdzono usterki.
3. Dzwonienie czy mailuje juz nie pamietam i umawiam sie na wizyte osobista. Jade do nich 250 km (500km w 2 strony) tlumacze co jest zle i zostawiam aparat.
4. mijaja 2 tyg i nic, po telefonie do serwisu, dowiaduje sie ze czekaja na czesci.
5. po okolo tygodniu odsylaja mi aparat niby naprawiony. Ale nie... bez zmian, problem caly czas wystepuje.
6. znowu proby dodzwonienia sie do serwisu, awantury itp. Wysylam aparat.
7. chyba po tygodniu tym razem aparat wraca do mnie. Poprzednia usterka naprawiona, ale tym razem popsuli inna rzecz. Na wiekszosci fotek niezaleznie od iso mam banding pionowy (nie poziomy jak na wysokim iso).
Wogole mam wrazenie ze wyposazyli moj aparat w nowa matryce(moze przy czyszczeniu zarysowali czy cos), pojawil sie dodatkowo wiecznie czarny piksel.
8. wymiana maili, odsylanie do roznych osob pracujacych w tej "firmie", przez kilka dni. Twierdza ze nic nie widza na tych zdjeciach. W koncu po ktoryms mailu zauwazyli. Wiec dzwonie zeby sie umowic na wysylke aparatu.
9. aparat wyslany kolejny raz, dzwoni pan technik i mowi ze nic tam nie ma na tych zdjeciach, robie wiec mu wycinki i wysylam na maila. Dzwonie czy teraz widzi, a on mowi ze nie dostal maila. (troche wczesniej dostalem na dokladnie tego maila odpowiedz z sekretariatu serwisu). Mowi zeby wyslac jeszcze raz, wiec wysylam. Dzwonie i tym razem "costam widac" i rzeczywiscie, dowiaduje sie ze trzeba bylo wykalibrowac Digica (nie wiem na czym to polega). Czarnego piksela tez nie widzi, musialem go zaznaczyc czerwonym kolkiem i wyslac fotke jeszcze raz. (myslalem ze mapowanie jest automatyczne, ale wychodzi na to ze chyba pozycje piks musza znac?)
Trwalo to mniej wiecej 3 i pol miesiaca, ale w koncu mam sprawny aparat, i dziala bez zarzutu juz rok po tej akcji...
...a moral z tego taki, ze lepiej nie wysylac tam aparatow z problemami w stylu brudy na matrycy.
No i ogolnie sa chyba bezkarni i dobrze o tym wiedza wiec nie wiem co nam pozostaje.
ja jutro idę z 50 mm 1.8.
Mam na nim FF- już raz był na Żytniej - nie zlikwidowali wady.
Mam nadzieję że w końcu zrobią tak, że będzie OK.
Ale jutro troszeczkę dam im popalić.
A jak mi w końcu tego nie zrobią to UOKiK.
Oraz oczywiście list do głównej siedziby canon.
I tyle.
wydałem 350 zł na obiektyw, ale to nie ma znaczenia - ma być OK i koniec.
Dymać się nie dam.
obawiam sie, ze jeszcze przez jakis czas beda Cie dymac![]()