Eh, wspomnienia
Jak miałam pare lat, to ojciec pozwalał mi przesiadywać z nim w ciemni (wielki czarny krokus i obrazki, które nie wiadomo skąd pojawiały sie na papierze), no i strasznie mnie intrygował jego aparat start, a w szczególności ta duża matówka, w której wszystko było widziane na odwrót
Troche później, jak już byłam w liceum, ojciec użyczył mi swojego wysłużonego starta, światłomierza, sprzetu do ciemni i pokazał co i jak, no i wsiąkłam na dobre :]
Jednak start, chociaż wspaniały, nieporęczny był, uciułałam więc na eosa 5000-prościusieńki aparat (tylko preselekcja przysłony), ale dzięki temu można sie skupić na kadrowaniu zamiast na ustawianiu pokręteł.
Jakiś czas potem dokupiłam do niego 28-105 3,5-4,5 IIusm i od tego momentu eosina i ja jesteśmy nierązłączni, a on przeżył nawet upadek na beton z 1,5 metra (tylko na obudowie obiektywu zostały gustowne szramy), nie spominając o tym, ze jest bardzo posłusznym aparatem, nie bruździ zdjęć i w ogóle świetnie się ze sobą dogadujemy
Pomimo pierwszych lekcji ze startem, uważam, że to eosina najwięcej mnie nauczyła, uwielbiam ten aparat i nigdy się go nie pozbęde :]
2 miesiące temu nabyłam 20d (troche bardziej skomplikowany, ale eosina w pewnym momencie zaczeła troche ograniczać), czasami tez pożyczam od brata practice bcs, ale eosina 5000 i tak najlepsza, hehe :]
Pozdrawiam,
kj