:wink:Nie w tym rzecz, jak blisko MOŻNA dosunąć szkła do matrycy (w Leicach serii M są takie obiektywy, które prawie dotykają filmu), ale o to, jak się do tej pory producenci tłumaczyli, że duży kąt padania światła na matrycę powoduje skumulowanie zjawiska winietowania i aberracji chromatycznych, a ten kąt rośnie DRAMATYCZNIE wraz z przybliżaniem szkła do matrycy abstrahując zupełnie, czy jest to ograniczone przez komorę lustra, czy nie, jak w Leice M8. I stąd biorą sie takie wynalazki, jak mikrosoczewki przed pixelami matrycy, które oczywiście komplikują i podrażają konstrukcję.
No więc wynika z tego, że technologia kompensacji winietowania (optyczna czy softwarowa- jeden karabin) zaszła już tak daleko, że można by jej użyć nawet w budżetowej lustrzance typu EOS 450D, ale jakoś się jej tam nie spotyka
Druga sprawa: nie zamierzam zważać jedynie na zamożnych profesjonalistów, chociaż to forum, jak mało które, jest opanowane przez ludzi obłożonych najdroższym i najbardziej profesjonalnym sprzętem. W technice analogowej, w której zdjęcia robił obiektyw, a nie aparat, konkurowanie szaraczków z burżujami było znacznie prostsze
Nie jest prawdą, że nie jest możliwe wprowadzenie do sprzętu konsumenckiego rozwiązań stosowanych w sprzęcie wojskowym równolegle- jest to zawsze świadome opóźnienie. Gdy na rynek konsumencki trafiają takie rzeczy, to wojsko ma już ich następne kilka generacji za sobą. Wiadomo, że masowa produkcja obniża koszty, a produkcja dla armii to ledwie manufaktura przy rynku cywilnym, więc nie chodzi w tym wyłącznie o koszty produkcji, ale o spowodowanie odpowiedniego odstępu technologicznego, dającego przy okazji producentom szansę na zarabianie przez kilka lat na sprzedaży rozwiązań wręcz śmiesznych w stosunku do tego, na co ich naprawdę stać.
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
No i przede wszystkim- ja nie krzyczę "Eureka"! Ja tylko oznajmiam, że właśnie ten zapowiadany od dawna moment wyrzucenia luster na śmietnik historii stał się realny i przewidywalny kiedy nastąpi, bo są już konkretne symptomy, że on nadchodzi, i wiadomo którędy.