Zakładam taki temat, albowiem już drugi raz w przeciągu dwóch miesięcy (najprawdopodobniej, 99% pewności) padła mi migawka w 30d. Moja granica tolerancji dla tego aparatu powoli zaczyna się kończyć, zwłaszcza że jutro mam ślub do zrobienia, zwłaszcza że od ostatniej wymiany migawki zrobiłem może z 500 zdj, zwłaszcza że firma UMT u której kupiłem aparat nie chce mi wymienić aparatu na fabrycznie nowy (zaoferowali body o przebiegu 6700 klepnięć, za cenę nowego, czyli 2999zł) a także nie chcą mi zwrócić pieniędzy, tzn. chcą ale 2 tyś zł, a nie 2999zł, bo podobno nowe body tyle kosztuje teraz - może i kosztuje ale jakim prawem mam dostać mniej ?

Po 15 minutach rozmowy z warszawskim UMT stanęło na tym, że w ciągu dwóch godzin ma być nowa puszka u mnie w Częstochowie - zobaczymy co z tego będzie, na wymianę nowego-używanego aparatu się nie zgadzam, zwłaszcza po tekście, że mogą mi oddać mniej kasy niż dałem ale za nowy-używany aparat muszę dać 3 tyś zł, czyli sklep nie pozostanie stratny. W Fotojokerze jest 40d za 2890 zł, więc takie trzy tysiące by mi się przydały, ale trudno. Czekam dalej.


Czy ktoś się orientuje, czy działanie typu "możemy oddać nie 3 tyś zł, tylko 2 tyś bo tyle kosztuje nowy aparat" jest zgodne z prawem ?

Ehhh, coraz częściej myślę, czy nie zmienić systemu....