Beauty is in the eye of the beholder, czyli ładne jest to, co się komu podoba. To chyba jasne, a więc i Ty i młodzi robicie sobie fotki jakie chcecie -- bo Wam się tak podoba, bo klient płaci itd.
Ty jednak wystawiłeś te zdjęcia na pokaz, żeby usłyszeć opinie, czy nie tak? No to masz. Ponieważ zaś de gustibus, mogę mówić tylko za siebie: dla mnie obrzydliwe jest i błoto, i bzykanie. Nie chciałbym takich zdjęć ze ślubu pokazać swoim dzieciom, wnukom, prawnukom... a przecież zdjęcia mają często to do siebie, że zostają długo po nas. Uważam, że prowadząc młodych na błoto i pozwalając im pozować stosunek na masce samochodu, robisz trochę tak, jakbyś przepalił histogram. Ruchanie i błoto to te miejsca przepalone, które bardzo zwracają na siebie uwagę i spłaszczają całą resztę sesji. Oglądającego przestają interesować twarze młodych, ich gesty, wzajemne spojrzenia i błyski w oczach -- te detale stają się zbyt subtelne, giną w cieniach.
Na innych Twoich zdjęciach (oglądałem galerię) mistrzowsko pokazujesz, że na tym histogramie emocji potrafisz grać. Chwytasz i błyski w oczach, i gesty. Gdybym w ogóle zajmował się fotografią ślubną, byłbyś pewnie moim mistrzem. Ale te zdjęcia przepaliłeś, przyznaj.