Cytat Zamieszczone przez habakuk Zobacz posta
robię reporterkę, ślubną. i nie rozumiem. 3 klatki na sekunde wystarczą. i do puszczania gołąbków i do rzucania welonem i do wygibusów wujka leona i brejka ciotki izy. przesadzasz. gdyby było 5-6 - byłoby fajnie. ale jak ktoś trzeźwo napisał, o ciekawym ujęciu decyduje nie mniej niż liczba fps oko i palec, refleks. i AF
To i ja wsadzę tu swój kijek. :-) Przedstawię wam swój pogląd na FPSy. W życiu dane mi było fotografować przeróżne sytuacje. Od leniwego żółwia, który zdawał się martwy po jadące szybko auta, motory itp. samoloty. Najszybszym aparatem jaki do tej pory miałem był 30D ze swoimi 5 kl/s. No i tak wyszło, że przez całą moją historię "ficzer" ten został użyty tylko i wyłącznie przez mojego kolegę, któremu strasznie podobało się to szybkie "kłap...kłap...kłap...kłap...". Sam wolę dusić kilkakrotnie paluchem spust aby uzyskać coś na miarę serii.

Strasznie ciężko przychodzi mi zrozumieć fotografów (slubnych itp.) którzy z zamiłowaniem kłapią lustrami przez całą niemalże imprezę (nie prościej kupić jakąś kamerę jak już ktoś sugerował? ;-) ). Zapewne łatwiej im później spędzać godziny nad tysiącami fotek i wybierać "właśnie tę jedną" niż w trakcie "wyczuć" chwilę, którą chcą fotografować. Cyfra pozawala tutaj na "zduszenie w sobie artysty" a wydobycie zwykłego rzemieślnika. Dlatego włąśnie kilka lat temu obawiałem się zmiany mojego stareńkiego Rebela na 300D. Bałem się że zacznę pstrykać co popadnie zamiast myśleć co chcę fotografować - bo to i miejsca teraz nie szkoda, i ilością rolek ograniczony nie jestem.

I z całym szacunkiem, ale nie udało mi się jeszcze przynieść z kotletów więcej niż 700-800 fotek. 1500 uważam (to moje zdanie!) za przesadę. Chyba, że impreza dwu lub trzydniowa była. :-) Albo gości z 500 zaproszonych. :-)