Patrząc na dzisiejsze ceny tych korpusów - można nakreślić sobie jeszcze jedną zaletę - coś, co ja nazywam "współczynnikiem żalu"
Chodzi o to, że w razie "W", w sytuacji dość ekstremalnej można nawet poświęcić sprzęt - czy to w celu ratowania naszego marnego życia ( np. Poznań, Jeżyce, 2.oo w nocy ) czy uszkadzając korpus zamiast twarzy ( co zdarzyło mi się osobiście, gdy focąc ruinkę spadłem i wziąłem cały impet na aparat zamiast na siebie ). Koszt odkupienia takiego korpusu to w tej chwili wydatek nawet i 250 PLN i to są pieniądze, które mozna odżałować za pomocą dwóch piw.
Poniekąd o to mi chodzi. Czuję się bardzo niekomfortowo chodząc samotnie po ulicach z nietanią cyfrówką. Chciałbym wyeliminować czynnik zastanawiania się sto razy nad wyciągnięciem aparatu połączony z nerwowym rozglądaniem się po okolicznych zaułkach. Poza tym: Tri-X. :-)

Dziękuję za rady.

P.S.
Do aparatu podpięta będzie canonowska 28-ka f/2.8.

P.P.S.
50E także rozważam po cichu, aczkolwiek traci to już kompaktowość.