W kwestii potrzeb. Nie wyobrażam (ja) sobie pracy w studio bez światłomierza. Nie chodzi tylko o to, że w dobie cyfry dość łatwo dojść do prawidłowej ekspozycji patrząc na histogram. Sęk w tym, że gdy się pracuje na wielu lampach to się kiepsko sprawdza. Ustawiam sobie różnicę lamp tyle EV ile chcę (wiem jaki to da efekt na zdjęciu, każdą z osobna), dopiero potem mierzę sumę (choć wiem jakiego wyniku się spodziewać). Mimo pomiaru każdej z lamp osobno i potem sumy zrobię to szybciej niż ktoś robiący zdjęcia próbne. Fakt, że wiem czego się spodziewać po błysku każdej z lamp (tzn jakie światło dostane z danej nasadki) i w epoce slajdu obywałem się najczęsciej bez polaroida. To mi zostało.
Widziałem co prawda jak pracował pewien włoch robiący tysiące zdjęć na stocki. Nie używał światłomierza. W ogóle się nie przykładał do poprawnego naświetlenia. Bardzo mocno obrabiał zdjęcia.
Co do różnic między światłomierzami. Te lepsze mają do pomiaru zarówno kopułki zbierające światło nawet z kąta 220 stopni (uzywane do sumy lamp), jak i płaskie płytki - kąt pomiaru 90 stopni (np do pomiaru pojedyńczej lampy lub przy reprodukcji). Te najlepsze mają spota. Wbudowanego lub jako przystawkę.
Ważniejsza sprawa - te lepsze mogą podać proporcje światła ciągłego i błyskowego, istotne przy pracy w terenie, przy silnym zastanym, w trybach manualnych.
Ciekawostka:
Sekonice mogą być w wersji DR - mają wbudowany nadajnik radiowy (albo do zwykłego sekonica dokupuje się moduł RT32 montowany wewnątrz światłomierza, obok baterii) - taki jaki mają Pocket Wizardy. Wtedy naciskając pomiar wyzwala sie lampy. Wygodne. Uwaga - są 2 systemy zarówno Pocketów jak i Sekoniców - wersje czestotliwości europejskie i wersje USA. Trzeba miec zgodne, bo inaczej nie gada to ze sobą.