Cytat Zamieszczone przez marekk_ok Zobacz posta
PS
Jesli ktos chcial "ogolnie" sfotografowac pisakownice, prosze bardzo, ale wowczas jak nie bedzie tam bawiaych sie dzieci.
jako "ogolnie piaskownice" rozumiec mozna po prostu widok dzieci bawiacych sie w piaskownicy. dzieci we wspomnianym rozumieniu zbiorowosci.


ja przeformuluje troche oryginalny problem, zeby byl z punktu widzenia fotografa. wezmy taka teoretyczna sytuacje: potrzebujesz zrobic zdjecie bawiacych sie dzieci. dajmy na to jako ilustracje jakiegos pojecia do firmowego katalogu czy cos w ten desen. czy nawet do potrzeb wlasnych (jako tlo prezentacji). niewazne. widok jest ogolny, wiec masz wszelkie prawo wykonac i opublikowac takie zdjecie bez zgody widniejacych na nim osob.

i pytanie: w jaki sposob zrobisz to zdjecie? poczekasz az dzieci wyjda z piaskownicy? wejdziesz na teren przedszkola i zapytasz? kogo? wychowawczyni najpewniej splawi cie, bo sie bedzie bala podjac sama decyzje i odesle do dyrektorki placowki. a dyrektorka najprawdopodobnie przepedzi na przyslowiowe drzewo, zeby zaoszczedzic sobie ryzyka nieprzyjemnosci.

na osiedlowym podworku masz do wyboru napisanie petycje do rodzicow, zeby zgodzili sie. albo zrobienie tego dyskretnie i w razie uwagi ze strony, ktoregos rodzica wytlumaczenie, ze zrobiles to z takiego a takiego powodu i ze masz swiete prawo zachowac takie zdjecie a nawet je opublikowac, gdyby zarzadal usuniecia.


wszystko rozbija sie tu o zachowanie umiaru i umiejetnosci dogadania sie. problemem wiekszym niz potencjalny brak taktu fotografa jest tu, moim zdaniem, jakies ogromne przewrazliwienie ludzi (w Polsce i nie tylko) na sytuacje, w ktorejs ktos korzysta z ich obecnosci. prawdopodobnie chodzi o usilne przekonanie, ze kazdy napotykany czlowiek probuje Polaka wykorzystac i oszukac, bo jest przestepca. kurcze, przeciez to jest normalnie jakis koszmar z Kafki czy Orwella.


rozumiem racje rodzicow, bo sam mam male dziecko. tylko ze mentalnosc wietrzyciela gwalcicieli jest mi jakos kompletnie obca. naprawde. zdarza mi sie siedziec z dzieckiem na plazy i widziec osoby fotografujace scene z nami w kadrze, czy czasem wrecz celujace aparatem w moja corke (bo mala jest, fajna i sie wielu ludziom na jej widok mordki smieja, bo np. smiesznie wyglada ze swoim pluszowym misiem/kotkiem/pieskiem/zyrafka/... ). nie zawsze pytaja o zgode, co czasem ma podloze natury jezykowej (mowiac wprost: nie umieja zapytac). nigdy nie zdarzylo mi sie zareagowac inaczej jak usmiechnac sie, a nawet zachecic dziecko do pomachania czy usmiechniecia sie do takiej osoby. a potraktowanie takiego fotografa z gory jak przestepcy i gwalciciela zwyczajnie mi sie w glowie nie miesci.

sprawa ma sie troche inaczej gdy ktos ewidentnie probuje to robic z ukrycia i w tajemnicy przede mna. niemniej, autor watku napisal wylacznie o fotografowaniu zza plotka, gdzie jestem w stanie sobie wyobrazic, ze dziewcze nie chcialo wchodzic na plac i zwracac na siebie uwagi dzieci. trudniej mi wyobrazic sobie, ze sie skrada i probuje w kompletnej tajemnicy przed rodzicami robic zblizenia ich pociech. to naprawde brzmi paranoicznie...