Byłem rok temu akredytowany. I różnica pomiędzy mną, a ludźmi bez plakietek była taka, że miałem wstęp na konferencje prasowe i na scenę*. Ze sceny można porobić trochę fajnych kadrów: http://www.digart.pl/praca/1376864/P...zyka_rock.html ale kurcze, ile można focić tłum? Dla mnie, jako foto, największe możliwości leżą właśnie w kadrach "z tłumu". No chyba, że ktoś chce fotografować "gwiazdy", ale dla mnie to o tyle bezsensowne co zbieranie autografów.
W namiocie dla prasy rok temu nie było prawie nic, oprócz miejsca do odsapnięcia dla tych, którzy na tym przystanku pracują :-)
Druga kwestia, że zgadzam się z adamkiem. Rok temu musiałem zrobić zdjęcie do gazety jednemu z bohaterów ASP (dziennikarz, ale nie Lis, już nie pamiętam kto to był). Jak go w kulisach dopadło dwóch młodocianych dziennikarzy i maglowało przez godzinę, to miałem ochotę rozszarpać tych misiów... Podobną sytuację ostatnio miałem na żużlu, gdzie normalnie jest około 12 foto, to tym razem było ponad dwudziestu, że czego niemal wszyscy nowi nie wyszli poza kity - i potem się ludzie dziwią, że foto się musi rozpychać...
Podarujcie sobie akredytacje, 95% zdjęć, które zrobiłem na Woodstocku jej nie wymagało. Tak naprawdę chodzi o to, żeby się ludzi nie bać
* Wchodzi się pod opieką kogoś z biura prasowego, mniej więcej na 5 minut, trzeba się trzymać skraju sceny no i w większości i tak się gó*** widzi, bo zwykle wokół muzykó biega facet z kamerą, który kręci to wszystko dla telewizji WOŚPowej![]()