
Zamieszczone przez
Kuba1
No i widzisz, napisałeś swoimi słowami jak Ty postrzegasz tę różnicę. Mam podobnie - za każdym razem otwieram szeroko oczy ze zdumienia, kiedy czytam/słucham jak ktoś mówi, że taka a taka ogniskowa na APSC jest "równa" takiej a takiej ogniskowej na FF, po czym deklaruje gotowość udowodnienia tego wyliczeniami matematycznymi itd.
Szczęśliwi, którzy nie dostrzegają różnicy pomiędzy obrazkiem dawanym przez cały obiektyw o danej ogniskowej, a wycinkiem obrazka z innej ogniskowej, "będącej odpowiednikiem" tamtej na FF. Rzeczywiście można dowieść brak podstaw przemawiających za określeniem "lepszości" którejś z wersji na podstawie praw fizyki. Nie o to tu jednak chodzi - tu chodzi o kwestie estetyczne, bo Fotografia jest dziedziną sztuki - hello.
Zaczynałem przygodę z fotografią, kiedy komputer zajmował powierzchnię hali, a termin APSC nie znaczył nic. Było tylko FF (większe oczywiście też, ale nie bierzemy teraz tego pod uwagę). Zdjęcia których się wtedy naoglądałem - perspektywa na nich, "nieostre" brzegi kadru, ziarno, dystorsje i co tam jeszcze, wpłynęły na moje postrzeganie fotografii jako medium służącego rejestrowaniu obrazów otaczającej rzeczywistości .
Po latach, przy zakupie pierwszej lustrzanki cyfrowej nawet nie zdawałem sobie sprawy, że sprytni spece od marketingu postarali się o to, bym najpierw zapłacił za APSC . Zanim się ogarnąłem w "nowej rzeczywistości" minęło trochę czasu - dotarło do mnie, że to czego mi brakuje w czyściutkich obrazkach z cyfrówki, to "niedoskonałości" optyki (a raczej jej pełnych właściwości) nadających kadrowi to, do czego skorupka za młodu przywykła.
Streszczając powyższe - najbardziej widać tę różnicę w szerszych kadrach krajobrazowych i reportażowych, najmniej przy klasycznym portrecie (pomijając mydło z APSC Canona na 100% powiększeniu, co dla niektórych może mieć znaczenie, ale to już chyba kwestia technologii budowy matryc).