KFC
McD
Ostatnio edytowane przez Bahrd ; 10-06-2008 o 16:41 Powód: Automerged Doublepost
EOS - conditio sine Kwanon...
Hehe...
Przypomniał mi się jeden motyw sprzed... 13 lat.
Jak wiadomo, wynalazki zwane pitami i knyszami to lokalna potrawa wrocławska. W każdym razie wtedy w stolicy Wielkopolski owe tajemnicze terminy nie znaczyły nic.
I wyobraźcie sobie jak byłem zdziwiony, jak na dworcu (dokładniej - to była chyba poczekalnia) we Wrocławiu zobaczyłem kartkę "zakaz wchodzenia z pitami". Myślę sobie, co kurde - ludzie z podatków się na dworcu rozliczają czy jak? Ale był już początek czerwca, więc tak nie bardzo... Dopiero potem rozejrzałem się po szyldach wiszących na fastfoodach i wszystko zrobiło się jasne![]()
Tako rzecze Watson.
There are no stupid questions, just stupid people.
Wątek galeryjny na CB/Portrety@CB/Meksyk@CB/Sport@CB //Galeria przejściowa
knysza rulez! cale moje 5 lat studiow to bylo regularne dozywianie na knyszach, a i moja slubna nierzadko mnie potem wysylala po nocy "po knysze na glowny" jak nas glod lapal (a ze mieszkalismy moze 500 m od dworca...)
az by sie chcialo, zeby kolo PWr ktos porzadne knysze robil, bo tak to czlowiek skazany byl na szajs z Readysa albo cale obiadki na dole w C7 (niezle, ale na doktorancka kieszen juz nienajtansze)...
Przeca były, w blaszaku obok ksera
W tym wypadku lepszą opcją były nawet cebulaki polane keczupem z "Klinka"bo tak to czlowiek skazany byl na szajs z Readysa....
Ja pamiętam z tegoż baru smażona kostkę rybną, w zestawie z frytkami/ryżem i jakąś prostą surówką, w cenie 5,5o zł. Dobre to było, a w przerwie przed laborką co to się zaczynała o 19-tej i trwać miała do nocy smakowało wręcz wyśmienicie....albo cale obiadki na dole w C7 (niezle, ale na doktorancka kieszen juz nienajtansze)...
Cztery czarne eosy, pół-eos i pentax... a dokładniej to tutaj
byly, ale sie zmyly, jeszcze w polowie mojej mgr. a to jeszcze potem kupe lat na uczelni bylo
w C7 na dole bylo kilka knajp po drodze... ta najnowsza (przynajmniej za mojej pamieci, bo moze juz sie zdarzylo zmienic) byla najlepsza.
ale jednak obiad to nie gyros w bulce![]()
Fakt, ostatnią knyszę jadłem tam w 2001 bodajze :-) Jak zaczęli rozbudowywac D1 to blaszaka rozebrali :-(
Ja pamiętam jak w tym miejscu było jeszcze coś na wzór baru mlecznego... ale to bardzo stare dzieje ;-)w C7 na dole bylo kilka knajp po drodze... ta najnowsza (przynajmniej za mojej pamieci, bo moze juz sie zdarzylo zmienic) byla najlepsza.
Niby nie, ale student trochę inaczej postrzega rzeczywistość ;-)ale jednak obiad to nie gyros w bulce![]()
Cztery czarne eosy, pół-eos i pentax... a dokładniej to tutaj
Przypomniales, ze za mna lazi jakas rybka na brzegu naszego morza, taka ze zwyklej smarzalni plus dodatki jak salmonela, resztki scierki z podlogi, itd... ale pamietam, ze takie cos nad brzegiem morza bylo zawsze super, a lazi to za mna, bo juz dawno nie bylem nad Baltykiem i czasem mysle aby wyskoczyc nawet rano , a wrocic wieczorem![]()
Aparat mam i ja
Najlepsze są na Helu :-)
Daleko nie masz, ja na IV roku polibudy pojechałem z kumplem na wagary do Mielna :-) Ale rybek nie zjedliśmy bo to był dość zimny początek maja i wszystkie smażalnie były zamknięte na głucho :-)zawsze super, a lazi to za mna, bo juz dawno nie bylem nad Baltykiem i czasem mysle aby wyskoczyc nawet rano , a wrocic wieczorem![]()
Cztery czarne eosy, pół-eos i pentax... a dokładniej to tutaj
hehe... nas kiedys z zona, przy okazji wakacji w Orlowie naszlo na dopytanie gospodarza jak to w koncu jest w lipcu - ktora rybe kupic, zeby byla swieza, bo wedlug lokalnych smazalni to nawet rekiny byly "z dzisiejszego polowu w Zatoce"no i wyszlo, ze nie ma sie co wyglupiac, bo byc moze to sa sledzie, ale nie da sobie reki uciac...
a tak swoja droga, to od zeszlego pazdziernika mieszkam nad morzem i o ile z poczatku rybka mi mocno wchodzila, o tyle od jakichs 2 miesiecy nie moge sie przemoc i koncze najczesciej na lokalnych kanapkach. mimo, ze dobry "kibbeling" (siekaniec) z "kabeljauw-a" (dorsza) jest bardzo mniam... zwlaszcza z zimnym "biertje"![]()