Jest takie stare przysłowie: "jeśli nie masz w głowie, to nadrabiasz rekami i nogami" ;-) i tak to właśnie wygląda, kiedy nie wiesz co, po co i jak chcesz sfotografować.
Sam się na tym przyłapałem, że nie wiedząc co mnie może spotkać upchałem całą graciarnie do plecaka, na zasadzie: 24-85 na body, 17mm gdybym się gdzies nie mieścił z kadrem, 70-210 gdybym nie mogł podejść, 100macro jakby trzeba coś mniejszego uwiecznić, a 28mm i 50mm (oba f/1,8 ) na wypadek gdyby zrobiło się ciemno :-) Niestety nic ciekawego z tego nie wyszło...
Najpierw musi być pomysł, a jak już go masz, to zwykle nie ma problemu z doborem obiektywu (ewentualnie dwóch); natomiast łażenie bez pomysłu z całym dobytkiem (na zasadzie "a nuż coś się trafi ciekawego") prowadzi tylko do tego, że przymierzasz po kolei szkła do body mając nadzieję na znalezienie czegoś, co najpierw powinno powstać w głowie.
A jakby tego było mało, to na koniec jeszcze żartem: gdzieś wyczytałem, że szukając kadru za pomocą kręcenia zoomem i żonglerki szkłami fotoamator tak się przy tym napina, iż wcale nie puszcza bąków; zaś powszechnie wiadomo, że niewypuszczone bąki wędrują do głowy i w ten sposób właśnie powstają pomysły na posrane kadry.... :-)
18-200 VR nie wyszło ode mnie. Ja tylko poparłem, bo po prostu trudno zakwestionować fakt, że w tym zakresie ogniskowych ów obiektyw prezentuje się najkorzystniej.
ale to są drobne różnice 100-150g. Zjesz na plenerku tabliczke czekolady i wyjdzie na jedno :-)
inny temat zaczyna się, gdy masy sprzętu wyrażają sie w kilogramach...
poza tym pamiętaj o jednym - w większości przypadków (poza specyficznymi wyjątkami) mniejsza masa oznacza bardziej tandetne wykonanie sprzętu. Coś porządniejszego waży zazwyczaj trochę więcej.
Najlepiej jakbyś poszedł do jakieś MiejskiejMacalni lub Fotopajaca, wziął do ręki te wszystkie klamoty o których się tu rozpisujemy i namacalnie się przekonał, jak to jest w konkretnym przypadku z wagą, tandetą, jakością wykonania itp...
głupoty opowiadasz - jedyna różnica to trzy pierwsze literki :-)