Dylematy odnośnie wagi i rozmiarów aparatu nie biorą sie u mnie z teoretycznych przemyśleń na ten temat, tylko z własnych doświadczeń.
Pierwszego Canona A60 nosiłem w futerale przypiętym na biodrach, w taki sposób, że aparat znajdował się po prawej stronie z tyłu, bezpośrecnio przy dole plecaka. Mogłem go wyjąć jedną ręką, pstryknąć i włożyć z powrotem. Nie utrudniał machania rękami w czasie marszu, czy też schylania się lub wspinania. Wiele zdjęć zrobiłem tak, że trzymając się jedną ręką łańcucha (np. orla perć) odchylałem się maksymalnie w bok, drugą ręką wyjmowałem aparat, pastrykałem, chowałem i było wszystko OK. W zimie mogłem zawiesić aparat w pokrowcu na szyi, nie szkodził mu śnieg, czy nawet umiarkowany deszcz. W niskich temperaturach aparat nie nagrzewał się od ciała, więc nie zaparowywał przy wyjąciu na mróz. Jedyne co mi przeszkadzało w Canonie A60 to ciężar, sam aparat jest lekki, ale 4 paluszki robią swoje.
Kiedy kupowałem Canona S3 konkurował z nim Lumix FZ-30. Lumix odpadł z powodu znacznie wiekszych rozmiarów i wagi... no i jeszcze nie podobał mi się nieestetyczny napis "Lumix". S3 nosiłem na pasku na szyi. Z powodu większego ciężaru przyciągał mnie do ziemi, ale jakoś się przyzwyczaiłem. Najbardziej denerwująca jest jego niestabilność, przy marszu chybocze się na boki (często przytrzymuję go ręką), nie można z nim biec, przy wyłażeniu na byle skałkę wielokrotnie mi o tę skałkę zahaczał, choć uważałem. Przy deszczu trzeba go chować pod kurtkę, tam ma skłonności do zaparowywania bo grzeje się od ciała, w zimie w trudnych warunkach też nie za dobrze mu jest pod kurtką... jednym słowem znacznie mnie ograniczył... ale za to znacznie poszerzył możliwości fotograficzne. Jak sobie przypomnę moją pierwszą wyprawę z S3 na Ukrainę, gdzie trzeba było nosić plecak z namiotem i żarciem na cały tydzień, a to wszystko w 40-stopniowym upale i milionach owadów i tym pół kilo dyndającym na szyi... brrr...
Trochę się rozpisałem, ale własnie tego wymagam od aparatu, żeby nie przeszkadzał i nie ograniczał moich ruchów. Musi być dostępny cały czas, w każdej chwili musze móc zrobić zdjęcie. Z ostatniej zimowej wyprawy w Tatry wspominam mojego kolegę z Canonem 350D+kit. Nosił go w specjalnym placaku przewieszonym z przodu. Jak chciał zrobić zdjęcie to wbijał kijki w śnieg, zdejmował rękawiczki, otwierał plecak, wyjmował aparat, odsłaniał obiektyw, włączał, pstrykał, wyłączał, zasłaniał obiektyw, wkładał do plecaka, zamykał, ubierał rękawiczki, wyciągał kijki i odpowiednio je chwytał. Ja z S3 na szyi: puszczałem prawego kilka (tak że dyndał mi na pasku), włączałem aparat (klapka z obiektywu sama spadała), pstryk, wyłączałem, nakładałem klapkę, kijek w łapę i dalej idę. Widzicie róznicę ? Dlatego teraz nosiłbym nowy aparat na szyi i chował go pod kurtkę w trudnych warunkach. 450D z Tamronem waży 905g + bateria, D80 z 18-200 waży 1145g + bateria, dla mnie 240 g to wielka różnica. Poza tym Nikon jest większy, a z danym obiektywem o 3 cm dłuższy od Canona, trudniej go pod kurtką schować.
Pewnie większośc poruszonych tutaj problemów w ogóle nie jest dla Was - Fotografów żadnym problemem, ale ja niedzielny pstrykacz, robiący fotki tylko i wyłącznie na wycieczkach przy wyborze patrzę na wielkość, wagę i swobodę ruchów. Powiecie mi, że w takim razie niepotrzebna mi lustrzanka. Pewnie macie rację, ale jak już napisałem - ja chcę lustrzankę... bo kolega zwoim 350D+kit zrobił ładniejsze zdjęcia niż ja S3.