Ok... Spalic... hmm... moze sie dac Musi sie dac, bo jedno z moich czesto powtarzanych zdan to "wszystko sie da", sam sobie nie bede zaprzeczal, pozatym sa rozne talenta

Pomine sprawy oswietlenia, bo to nie ma znaczenia tutaj...

Elektrycznie wyglada to tak:

Aparat dziala jako najprostszy wlacznik zwierajacy na ulamek sekundy styki. W starych zwykle dwie blachy i czysta mechanika, w nowych uklady na tyrystorach czy czyms podobnym (duzo roznych cudow teraz)...

Elektrycznie w lampie oprocz glownego kondensatora z ktorego idzie moc na blysk jest ladowany obok taki bardzo maly ktory przez cewke zaplonowa (tudziez transformator zaplonowy) daje impuls (ok 6-10kV) na "trzecia noge" palnika powodujac zjonizowanie gazu w palniku i potem odpala lampa... Ale nie o lampach mialo byc ;D Punkt ten jest wyprowadzony na dwa styki lampy na stopce... Aparat zwiera + kondensatora poprzez uzwojenie cewki do masy.
Generalnie glowny kondensator ladowany jest do okolo 300V (typowe napiecie zaplonu). Ten maly najczesciej troche mniej, ale kilka setek na stopce wypada. W nowszych lampach stosowany jest tyrystorowy uklad, ktory powoduje ze wysokie napiecie jest odciete od stopki i wystepuje tam kilka V. Lampy takie daje sie odpalic poprzez zwieranie stykow np. agrafkiem albo drutem. Bardzo czesto obecne nowe lampy z kupa stykow i bajerow (np. moja sigma) juz niestety nie odpalaja w ten sposob...

EOS 300D (i zapewne wszystkie tanie sreberka bez gniazda PC) toleruje na stopce 6V (w/g papierow). 20D ze wzgledu na gniazdo PC i kompatybilnosc ze sprzetem studyjnym w papierach ma 200V na stopce i gniezdzie.

Jak to spinac? Jesli masz same stare trupy po pareset V na stopce i aparat ktory to stoleruje mozesz zwiazac rownolegle i powinny odpalac bez problemu (ale czytaj dalej)...

Jesli masz tam jakis niskonapieciowy wynalazek obok mlotkow albo takie 300D to juz trzeba pokombinowac

Zajmiemy sie najpierw lampami... Potrzebujesz miernik (narazie )...

Musisz najpierw sprawdzic jakie napiecie bedzie na wlaczonej i naladowanej do pelna (!) lampie (ready ma sie swiecic). Mierzymy miedzy srodkowy styk na stopce a jeden z dwoch stykow z boku "w rowku". Styki na tej samej plaszczyznie co srodkowy wystepujace w niektorych lampach olewamy (jak zrobie z tego tutorial to beda obrazki). Woltomierz ustawiamy na DC i maksymalny zakres (kilkaset, zalezy od miernika, ale najlepiej zalozyc pomiar ok 300 volt), potem jak wychodzi malo mozna zjechac. Zakres najczesciej wystepujacych napiec to od kilku V do kilkuset (200-300, ale sa wyjatki). Jak miernik pokazuje zero to zle...

Jesli masz stare mlotki w ktorych napiecie to grubo ponad 50V (najlepiej ponad 100 i na wszystkich podobny zakres w granicach 30V bledu) to zwiazuj je rownolegle (srodkowe styki razem, reszta razem) i zobacz czy odpalaja wszystkie na raz przy zwarciu przewodow...

Jesli jest to ponizej 50V i ponizej 10V (na wszystkich lampach) oraz zgodnosc to 2-3V to rownierz ten numer powinien zadzialac bez szkod (lampy powyzej 10V i ponizej 50 to zadkosc).

Nie mieszac lamp wysokonapieciowych z niskonapieciowymi i pod zadnym pozorem nie podpinac wysokonapieciowych bezposrednio do eos'ow. Te z malym napieciem najprawdopodobniej nie beda tego tolerowac. Eos tez. Lepiej dorobic optoizolacje za 5 zlotych jak placic za naprawe body.

Nie wiem czy rownolegle przemawia (nie kazdy elektrykiem) Generalnie bierzemy trzy lampy i trzy przewody dwuzylowe (najlepiej takie gdzie da sie odroznic zyly kolorami). Lampa ma dwa styki. Do srodkowego styku kazdej lampy (+) dopinamy jedna zyle, do drugiego (-) druga (odpowiednio kolorami). Srodkowe styki wszystkich lamp skrecamy razem (3 przewody) i trzy pozostale tez razem. W celu odpalenia te dwa zestawy po 3 przewody zwieramy razem i wszystkie lampy powinny rowno odpalic.

Jesli nie masz lamp spelniajacych powyzsze... hmm... jedziemy dalej

Jesli jedna z nich odstaje i mozesz sie bez niej obejsc, odloz na bok i daruj sobie

Jesli nie to trzeba sie izolowac... Najskuteczniej, najprosciej i najbezpieczniej jest zastosowac optoizolacje... Czesci sa tanie i do zmajstrowania tego wystarczy umiejetnosc obslugi lutownicy i izolowania przewodow. W praktyce mozna by sie nawet obejsc bez lutownicy

Do optoizolacji potrzeba nam mala kostke... Ja osobiscie stosuje moc'a 3051. Uklad skutecznie odcina do 600V. Do przebicia jednej strony na druga potrzeba ponad 7kV (7000V) wiec jest to dosyc bezpieczna jazda jak zastosowac podstawy (tasma izolacyjna itp.). Do moc'a potrzeba nam jeszcze zrodlo napiecia (bateryjka) i pare przewodow. Schemat jest banalny. Moc to takie biale z 6 nozkami. Po jednej stronie 3 i po drugiej 3. Trzymajac go napisami do gory widac kropke (takie przetloczenie najczesciej). Powinna byc po lewej gornej stronie. Nozka po lewej gornej stronie (przy kropce) to plus. Druga zaraz obok (srodkowa po lewej) to minus... Trzecia mozna urwac Po prawej pierwsza i ostatnia robi zwarcie w czasie kiedy na wejsciu jest zasilanie. Srodkowa zbedna (a rwijcie sobie ;P)...

Po miedzy te dwa po prawej wpinamy styki lampy (obojetnie co do czego). Do tych po lewej tak: do plusa plus z baterii, do minusa baterii przewod. Drugi przewod do srodkowego styku, czyli minusa. Po zwarciu tych przewodow zamykamy obwod i wyzwalac sie ma lampa. Co do baterii to wystarczy 1.5V (moc toleruje do 3V), moze byc nawet pastylka z zegarka czy prawie rozladowany paluszek. Jedna mala wystarczy na lata intensywnego blyskania wiec przy stosowaniu obudowy mozna ja wewalic na stale do srodka. Odradzam lutowanie przewodow do baterii... Ponoc wybuchaja... Calosc odpowiednio izolujemy. Mozna wepchac moc'a do lampy i dopiac sie do zasilania lampy, ale to juz trzeba grzebac i kombinowac i tam sa grozne dla zycia i zdrowia napiecia...

Jesli podpinamy tylko jedna lampe z morderczym napieciem do eos'a to minus od baterii (tej od moc'a) ma isc na blache a przewod bezposrednio z moc'a (srodkowa po lewej) do srodkowego pin'u w aparacie. Lampa odpowiednio z drugiej strony moc'a. Przy odwrotnym wpieciu EOS wywala error 99. Cecha charakterystyczna ze przy podpinaniu sie do eos'a lampa blyska w momencie wkladania adaptera do stopki przy pomyleniu biegunow. Bez strzalu probnego widac ze zle podpielismy Napiecie jest nieszkodliwe wiec mozna probowac.

W praktyce mozna tych moc'ow spiac rownolegle do jednej baterii kilka.
Odpowiednio plus do plusa i minus do minusa... a do nozek "po prawej" lampy...
Mozna jeden na kazda lampe, mozna oddzielic lampy z niskim napieciem od tych z wysokim. Koniecznie oddzielamy lampy z wysokim napiecie od aparatu (jak ktos chce zdjecia robic a nie naprawiac body ). Jesli wszystkie lampy wyrabiaja sie do 6V (specyfikacja 300D i amatorskich body bez gniazda PC) mozna olac moc'a i podpinac je odrazu rownolegle do aparatu (powinno dzialac). Odpowiednio plus (srodkowe styki) do plusa w aparacie i minus (blacha) do minusa... W praktyce i do 20D dobry pomysl odizolowac lampy, zwlaszcza te stare wynalazki...

Na koniec pozostaje mechanika... Przewody mozna skrecac, owijac... cokolwiek. Byle miedz do miedzi dotykala odpowiednio. Wazne jednak jest dokladne izolowanie wszystkiego, gdyz teoretycznie nawet jak napiecie nie jest mordercze to w momencie kopniecia rozne dziwne skurcze ludzie maja i mozna na przyklad upasc i sobie glowe rozwalic Pozatym zwarcia i pajaki ktore sie rozpadaja przy ruchu sa niepraktyczne i powoduja nerwice i frustracje...

Jesli ktos chce wtyczki i gniazda to hmmm... cokolwiek co komu pasuje. Praktycznie wszystko dostepne w handlu wytrzymuje na izolacji kilkaset volt wiec kryterium to raczej dostepnosc, cena, wyglad, wielkosc.

Tradycyjne studyjne PC sa praktycznie niedostepne i zadko stosowane. W duzych profesjonalnch flaszach najczesciej stosowane sa "duze" jack'i mono...

Ja osobiscie ze wzgledu na mniejsza cene oraz dlatego ze mam w domu ze 20 "uzbrojonych" przewodow roznej dlugosci luzem stosuje popularne czincze.

Gniazda (to z dziura, wtyki zenskie) w aparacie i do lamp a meskie (z bolcem) jako polaczenie (to samo przy innych systemach gniazdo<>wtyk). Jako rozgaleznik kilka gniazd na przewodach spietych rownolegle albo dostepne odrazu gotowe gniazda na kawalku plytki (2, 3, 4) w ktorych lutuje razem srodki i czesci zewnetrzne. Potem mozna wziac ladna obudowe do tego... Kwestia pieniedzy i gustu... Wtyki i gniazda mozna sobie umieszczac dowoli w/g gustu, ale polecam przemyslec system tak zeby dalo sie minimalna iloscia elementow spinac maxymalnie duzo roznych kombinacji.

W lampach, zwlaszcza tych z wysokim napieciem najlepiej nie zostawiac mozliwosci spiecia reka dwoch czesci metalowych i wyzwolenia blysku, dlatego stosujemy tam gniazda. Body raczej jest tolerancyjne i mozna w nim miec i bolec.

Dlaczego u mnie tak a nie inaczej gniazda i wtyczki?

W body mam gniazdo, moj rozdzielacz to 4 gniazda zlutowane rownolegle i lampy maja gniazda (ze wzgledu na bezpieczenstwo i to ze nie ma praktycznie wtykow z mocowaniem do obudowy a nie lubie zwisajacych z urzadzen kabli)... Gotowe przewody audio z czinczami, ktorych mam dosyc duzo maja dwa wtyki na koncacach i nie warto mi bylo to rozbierac/przerabiac. Ten system pozwala spiac body z lampa bezposrednio albo z rozdzielaczem dwie i wiecej lamp.

Moj przewod do aparatu to adapter do stopki z ktorego wystaje przewod, ktory zmienilem na kawalek spiralki telefonicznej, ktora zapobiega wyrwaniu aparatu z reki po nadepnieciu przewodu i zmniejsza nieco platanie pod nogami i dalej gniazdo czincz... Lampa byla niskonapieciowa (nikon sb-15), wiec moc byl zbedny. Miala gniazdo PC wiec zrobilem przejsciowke PC<>gniazdo czincz i podpinalem ja do body za pomoca nadmiaru przewodow audio...

Jednego MOC'a najlepiej dopiac na sztywno bez mozliwosci odlaczenia do przewodu z adapterem do stopki lub wtyczka PC do aparatu tak zeby nie dalo sie ominac "zabezpieczenia", nawet jak inne podpinamy extra do lamp albo sa niskonapieciowe. Calosc z pastylka (guziczkiem) 1.5V zajmuje tak malo miejsca ze warto. Lepiej podwojne zabezpieczenie jak dowiedziec sie ze zapomnielismy sie jak body przestanie odpowiadac.

Nie wiem czy wszystko dobrze i zrozumiale napisalem i czy nie namotalem czegos (skleroze mam)... czekam na pytania "jak by co"...

Ortografie moze kiedys porprawie... teraz pozno...