Cytat Zamieszczone przez MaciejDlugosz Zobacz posta
Kondensator ładujący lampę jest ... zewnętrzny (mieści się w etui) i nie jest podpisany. Nie wiem do jakiego napięcie ładuje się ten kondensator. Ale można to wydedukować: lampę można ładować zarówno z sieci 230V jak i dwoma bateriami 3R12 (4,5V każda). To moim zdaniem na kondensator ładuje się do góra 9V. A ile jest Voltów na kablu do komunikacji? Moim zdaniem co najwyżej 9V. Albo może nawet mniej. Nie podpinałem woltomierza i nie analizowałem tego tak dokładnie.
A szkoda, tylko musiałbyś mieć dobry woltomierz, o dużej rezystancji wewnętrznej. Przydałoby się też trochę wiedzy o zasadach działania lamp, aby podchodzić do nich z należnym respektem, nawet do wbudowanych lamp w aparatach jednorazowych, zasilanych 1 ogniwem 1.5V.
Niedawno bawiłem się podobną lampką, w momencie podłączenia niskiej klasy woltomierza pokazuje ok. 120-130V, momentalnie spada, przy stałym podłączeniu daje około 30V - czy to jest prawdziwa wartość? NIE
Nieco (uproszczonej) teorii: każda lampa składa się z bloków: zasilania i wyzwalania. Błysk to wyładowanie (iskra, piorun, łuk elektryczny) w szklanej rurce. Napięcie nawet dwóch płaskich baterii jest za małe, aby spowodować przeskok iskry tej długości. Energia potrzebna do błysku jest gromadzona w kondensatorze, ale nie na zasadzie podłączenia bateryjek, tylko albo bezpośrednio z sieci, przez prostownik, albo poprzez układ o nazwie "przetwornica", który zmienia 9V z baterii na wymagane ok. 300-330V. Aby lampy były tanie, powszechnie (na wschodzie i zachodzie) stosowano najprostsze możliwe układy wyzwalania: "+" kondensatora głównego - rezystor - kondensator "zapłonowy" - rezystor - "-" kondensatora głównego, do jednej elektrody kondensatora zapłonowego dochodzi jeden styk kabelka synchronizacji, do drugiej - cewka zapłonowa, której drugi koniec jest drugim stykiem kabelka synchronizacji. Nie ma żadnych układów ograniczających napięcie, bo są niepotrzebne. Stary aparat miał normalne dwa mechaniczne styki, zwierające lampę (styki potrafiły się wypalać), więc nikt się nie przejmował, czy na kabelku jest 6V, czy 300V. Tak, to było bezpieczne, bo wyżej wspomniane rezystory ograniczały prąd tak mocno, że nie groziło porażenie (w normalnych warunkach, i przy sprawnej lampie).

Podsumowanie: dzięki swojej konstrukcji każda lampa błyskowa gromadzi podczas pracy ładunek elektryczny mogący spowodować niebezpieczeństwo utraty życia. To dotyczy każdej lampy, nawet malutkiej zasilanej z 1-2 paluszków.
W starych lampach na stykach synchro występowało praktycznie to samo napięcie, jak na kondensatorze głównym, mogło dochodzić do 300V (niektóre modele mogły mieć więcej). Człowiekowi nie powinno zaszkodzić dotknięcie styków (bo energia z kondensatora zapłonowego jest mała, a z głównego prąd jest ograniczony), ale elektronika cyfrówek nie lubi różnicy potencjałów, i można "ubić" sobie cyfrówkę podłączając lampę o wysokim napięciu synchro.

Nie radzę lekceważyć stanu kabli. Radziecka myśl techniczna powszechnie stosowała kable z pojedynczą izolacją, mają już swoje lata, i bardzo łatwo można sobie wyobrazić sytuację, w której gdzieś an długości przewodu izolacja jest naruszona.

Aha, nadal nie jestem pewien, czy masz lampę z układem ładowania i kondensatorem w etui i leciutką głowicą, w której jest tylko palnik i układ wyzwalania, czy w etui masz zasilanie+przetwornicę, a kondensator główny jest przy palniku.