Moim zdaniem problem jest nico 'sztuczny' i niemal 'odwieczny'. Prawie 'zawsze' w materii tak czy inaczej rozumianych dzialan artystycznych i tym podobnych 'oldschoolowcy' narzekali na 'nowa fale'. Tak dzialo sie chocby w malarstwie, rzezbie i fotografii. Tak dzialo sie tez wraz z wynalezieniem druku, kiedy wielcy oratorzy narzekali, ze ksiazka drukowana 'zabija' mozliwosc prawdziwej i bezposredniej polemiki z autorem. Osobiscie dyskutowanym tu problemem nie przejmuje sie. Dla mnie ostatecznie liczy sie albo wartosc uzytkowa zdjecia, albo artystyczna. Srodki sa sprawa drugorzedna.