W Łodzi zaświadczenie i identyfikator nie mówią o uprawnieniu, tylko o "przygotowaniu" ich posiadacza do fotografowania i filmowania w kościele. Jak tłumaczono, te dokumenty mają świadczyć o tym, że ich posiadacz wie, jak należy się zachować w trakcie liturgii. To trochę tak, jak z prawem jazdy - upoważnia do kierowania motocyklem, bo daje rękojmię, że jego właściciel zna przepisy i wie, jak zachować się na drodze. Kiedy ktoś wyjeżdża do innego kraju prawo jazdy teoretycznie obowiązuje, ale trzeba sprawdzić, czy w praktyce również.
Na moim kursie chyba połowa ludzi była spoza diecezji łódzkiej. I siłą rzeczy podczas części dyskusyjnej pytali o to, czy dokumenty będą respektowane w innych diecezjach. Odpowiedź była taka, że do tej pory nie było sygnału, żeby komuś, kto ukończył kurs i zachowywał się zgodnie z wyłożonymi na nim zasadami, nie uznano identyfikatora. Rozmawiałem też z kolegami, którzy wcześniej byli na kursie i fotografują poza Łodzią - im też się to nie zdarzyło.
Chociaż jeden z kolegów, który sporo fotografuje we wschodniej części Polski, pojechał na taki kurs, żeby zobaczyć, czy są jakieś różnice w zwyczajach. I bardzo to sobie chwalił. Teraz ma przy sobie dwa identyfikatory, ale zawsze pokazuje "łódzki".