Ale o czym my w ogóle mówimy - jadę jutro na kurs do Szczecina ze znajomym, który jest zawodowym fotografem odkąd pamiętam (a trochę już po tej ziemi chodzę) i jakoś nigdy wcześniej żaden kurs nie był potrzebny - robi go dopiero teraz. Przypuszczam więc, że większośc proboszczów (zwłaszcza w mniejszych miejscowościach) nawet nie wie, że coś takiego jak taki kurs istnieje

Jak dla mnie świadczy to tylko i wyłącznie o tym, że owe kursy to świeży wymysł jakiegoś kościelnego marketingowca, który w ostatnich latach "wynalazł" produkt, na którym można dodatkowo co-nieco zarobić.