Ja także nie widzę większego sensu w stwierdzeniu iż to sprzedający "dopuścił się złodziejskiej praktyki". W tej sytuacji moim zdaniem można mówić o oszustwie (sprzedający w ewidentny sposób oszukał kupującego) lecz na pewno nie o "złodziejskich praktykach" (nikt nikogo nie okradł).
To akurat nie zbyt dobra analogia w zaistniałej sytuacji. Z tego co pamiętam to kupujący otrzymał wylicytowany przedmiot, nie pamiętam tylko czy był to samochód czy jego pieniężna równowartość. Tak więc kupujący otrzymał to za co zapłacił.