Faktycznie jest taki przepiswymierzony głównie w handlarzy samochodów (którym trudno ukryć fakt sprzedaży pojazdu, bo pozostaje po niej ślad w dokumentach odpowiednich wydziałów komunikacji.
Koniec OT :-)
W temacie wątku zaś: wszelkie umowy ustne mają to do siebie że niosą za sobą ryzyko powstania sporu, w którym "trzeba udowadniać że nie jest się wielbłądem". Oczywiście 99% ludzi, kupując od prywatnej osoby towar o wartości 2 czy 3 kzł, zwłaszcza jeśli to znajomy, nie pomyśli nawet o spisywaniu umowy kupna-sprzedaży, choćby po to żeby nie istniał żaden ślad na podstawie którego US będzie mógł naliczyć PCC z karnymi odsetkami i mandatem ale znacząco zwiększa to ryzyko że któregoś poranka zapuka do nas policja, bo okaże się że zbywający niekoniecznie był właścicielem tego co sprzedaje. Sytuacja opisana przez Fotofila wydaje się wręcz surrealistyczna, ale niestety niejeden palant stąpa po tej ziemi. Sprawa ewidentnie kwalifikuje się do dochodzenia rekompensaty za wyrządzone szkody, materialne i niematerialne, ale do tego, poza determinacją, trzeba też mieć czas.