myślałem, że bliżej mieszkasz - a u Ciebie już śnieg :grin:
Ja, żeby nie być zmuszonym z korzystania z uroków życia przy lampie naftowej z przymusu, musiałem zainwestować w agregat prądotwórczy. Decyzja ta zapadła po tym, jak musiałem wywalać zimą na ogród płonące polana z kominka, w którym na wskutek braku prądu i nie działających w związku z tym pomp, wygotowała się błyskawicznie cała woda z płaszcza wodnego (ot, taki sposób na ogrzewanie chałupy). Lampa pozostała, ale już w charakterze ozdobnika.
Z pracy w centrum Warszawy na moją wieś byłem w stanie w godzinach szczytu dojechać w ciągu godziny - 10 minut dojście i tramwaj, 40 minut pociąg i 10 minut samochodem. 95% Ludzi mieszkających w tej wsi, pług czy krowę oglądało w telewizji. Jak na budowie zakopała mi się ciężarówka, to dwie godziny szukałem ciągnika. Ot, taka współczesna wieś pod lasem w pobliżu wielkiego miasta :-)
Czasami w zimę czy przy roztopach trochę ciężko było przejechać, bo z asfaltu 250 metrów gruntowej drogi, ale w końcu od czego jest napęd 4x4.
Pstrykadełka, słoiki, staza, cztery duże koła i trzy anteny.
Mieszkam 68km od miejsca, w którym pracuję (Default City). Codziennie dojeżdżam Kolejami Mazowieckimi. Uważam, że to naprawdę świetny układ. Życie na wsi jest sporo tańsze. Uwielbiam wracać tu, a nie stąd.
Odległość to sprawa dość względna.:grin:
Też mam agregat, ale dla samego światła nie zawsze chce mi się go odpalać. Hydrofor 80l wystarcza na dość długo. Kominek mam bez płaszcza wodnego i bez pomp, więc czy prąd jest, czy go nie ma, to mu nie przeszkadza. To samo z kuchnią węglową. Krowy i traktory na mojej wsi są. Jak mam ochotę na prawdziwe mleko, to mam trzy źródła, w których mogę się zaopatrzyć.
206
Jabłka, gruszki, śliwki też mam gdzie kupić, a czasem dostać za darmo. Pług śnieżny kończy swoją trasę przed moją posesją, chociaż wspomnienia asfaltu kończą się 200m wcześniej.
207
Nałómta siem odmieniwać kącufkuf po polskiemu!
mc_iek, twoja ilustrowana opowieść o twoim siedlisku może wzbudzać zazdrość, ale także i pewne wątpliwości:
Świetny układ? To ile czasu zajmuje Ci codziennie dotarcie z domu do pracy i z powrotem/wszystko razem=dojście do stacji,dojazd koleją i ew.dojazd komunikacją miejską/
Twoja wieś nie jest jeszcze zelektryfikowana, czy są częste przerwy w dostawie
Masz jakieś rozprowadzenie ciepła, czy same, kominek z kuchnią wystarczają na dobre ogrzanie wszystkich pomieszczeń
Te trzy źródła, to w trzech obórkach![]()
Tu Ci zazdroszczę. Przez lata kupowałem takie mleko z bańki w pobliskim sklepiku "firmowym" gospodarstwa rolnego, znajdującego się na obrzeżach mojej miejscowości. Można byłokupić jeszcze ciepłe z porannego i z wieczornego udoju. Kilkanascie lat temu Sanepid zabronił im takiej sprzedaży jako niezgodnej z przepisami/chociaż nigdy nie słyszałem żeby komukolwiek to mleko zaszkodziło/ i teraz wszystko ląduje w pobliskiej mleczarni. Najbardziej mi brak prawdziwego kwaśnego mleka i prawdziwej śmietany.
A to wszystko mam bez wyjeżdzania na wieś-z miastowego ogródka działkowego. :-D
Ostatnio edytowane przez Sunders ; 15-09-2012 o 13:37
Do stacji mam 4km. Od połowy kwietnia, do połowy października dojeżdżam do niej rowerem (15minut przez las, wieś i las), lub samochodem (10 minut). Pociąg do Warszawy Zachodniej jedzie 1h 15-20min. z Zachodniej do pracy mam 1800m, więc rowerem 7-8 minut, piechotą 18 minut, jak podejdzie autobus to 7-8 minut.
Moja wieś jest zelektryfikowana, więc generalnie prąd mam, ale we wsi stoi końcowa stacja trafo, do której dochodzi jedna linia. A że idzie ona przez las, to przy bardzo silnych wiatrach różne rzeczy się dzieją... Z kominka ciepłe powietrze jest rozprowadzone grawitacyjnie, do każdego pomieszczenia w domu. Wodę podgrzewa mi Junkers przystosowany do Propasia-Butlasia. Z tej samej butli zasilana jest standardowa kuchnia czteropalnikowa. Butla 11kg wystarcza mniej więcej na miesiąc. Tyleż samo czasu zapełnia się szambo.
Ja sobie mleko zamawiam i dostaję wedle zamówienia. Prosto z cyca, albo już schłodzone. Na zsiadłe nastawiamy sobie sami i sami czasem robimy ser. Chleb jadamy tylko własnej roboty, żytni, razowy, na zakwasie, z dodatkami, które przyjdą nam do głowy.
Ja mam sosnowy las w zasięgu ręki wyciągniętej z okien...
Nałómta siem odmieniwać kącufkuf po polskiemu!
Właśnie to samo mi się nasunęło na myślCzyli , że lampa naftowa nie jest konieczna?:wink: Hehe
To prawda. Pod dom rodziców podchodzą sarenki, lisy, kuropatwy a na sąsiednich dębach mieszkają wiewiórki i dzięcioł, latają nietoperze i sowa. Nie raz próbowałam je uchwycić na zdjęciu, ale efekty były ...średnie??: Raczej pamiątkowe fotki niż coś wartościowego. Ale za to mogę oglądać taką zwierzynę godzinami...
Nie przesadzajmy. Ja codziennie dochodziłam ok. 2 km na autobus, żeby dostać się do miasta na studia i wcale nie czuję się ani tym zmęczona, ani specjalną bohaterką z tego powodu:grin:
Ogólnie wszystko zależy od tego co kto lubi. Mnie żadne tego typu niewygody, o których pisze autor wątku zupełnie nie zrażają do mieszkania na wsi, bo po prostu zalety wg mnie to z nadwyżką rekompensują, ale rozumiem te osoby, które super czują się w mieście, jak np. moja własna siostra, która - choć wychowana na wsi - zawsze podkreślała, że zrobi wszystko żeby się stąd wyrwać.
A co do zdjęć - super te sarenki! I zdjęcie z krowami też.
Zdaje mi się, że zaczynam rozumieć, jak należy malować...
100-letni Tycjan
400D kit S10-20 C70-200 4f