Ja zostałem poproszony przez kuzynkę, żeby porobić zdjęcia jej córce. Mała polska parafia na Florydzie i trafiło się że było tylko jedno dziecko.
Największym problem były ciotki od strony męża kuzynki, które właśnie musiały mięć takie samo ujęcie jak ja i rywalizowały ze mną.
Szkoda że one nie będą drukować albumu... ręce opadają.
Następny problem był wyciągnąć towarzystwo z kościoła na normalne światło. Zaczęli się ustawiać przy obrazie i koniec, bo ciotki pstrykają więc jest ok
W końcu udało się ich wszystkich wyciągnąć na zdjęcie grupowe.
Następny problem był żeby zrobić dziecku zdjęcia portretowe, bo musiały być znowu z tym dzieckiem i tamtym, itd. A jak powiedzieć dzieciom: "nie ty nie będziesz na zdjęciu". W końcu dziecko wymęczone i zniecierpliwione w oczekiwaniu na prezenty nie chce współpracować...
Mój błąd:
brak koordynacji z rodzicami.
Założyłem, że skoro mnie proszą o fotografowanie to oczekują, że się tym zajmę, ale w ich głowach było załatwienie następnego "pstrykacza".
Powinienem ich potraktować jak normalnego klienta z ustaleniem wszystkich szczegółów.